Tak przynajmniej twierdzi dr Brett Gladman z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Vancouverze. Posługując się symulacjami komputerowymi, przeanalizował on przypuszczalne efekty kosmicznej kolizji sprzed 65 milionów lat. Aby odłamki skał, zawierające żywe mikroby, mogły dolecieć do Tytana (księżyca Saturna) lub Europy (księżyca Jowisza), w Ziemię musiałby uderzyć obiekt mający co najmniej 10 kilometrów średnicy. Dokładnie takie uderzenie, jak się dziś przypuszcza, spowodowało wymieranie dinozaurów. Używając komputerowych symulacji, zespół dr. Gladmana obliczył, że w wyniku kolizji wyrwanych zostało z naszej planety ok. 600 milionów odłamków. Co najmniej 20 z nich trafiło na powierzchnię Tytana z prędkością nieprzekraczającą 15 kilometrów na sekundę - uważa dr Gladman. Mogły tam znaleźć warunki odpowiednie do przeżycia i rozwoju. Na satelitę Europa mogło trafić blisko 100 fragmentów naszej planety. Uderzyły w pokrywający Europę lód z prędkością 40 km/s, jednak tej kolizji bakterie mogły nie przeżyć. Swoją teorię dr Brett Gladman przedstawił podczas konferencji naukowej Lunar and Planetary Science Conference w Houston. Pomysł przenoszenia życia między planetami - zwany teorią panspermii - nie jest nowy. Przedstawił go na początku ubiegłego wieku szwedzki chemik i fizyk Svante Arrhenius. Tyle że wtedy tłumaczono w ten sposób powstanie życia na Ziemi. Zapytany na konferencji przez naukowców, czy uważa, że mikroby mogły przeżyć w niezwykle niskiej temperaturze na Tytanie, Gladman odpowiedział: - To do was należy sprawdzenie tego. Ja jestem tylko "dostawcą pizzy".