- to całkiem ładny złocisty motylek długości 6 mm., jednak jego gąsienice żerujące na kasztanowcach potrafią dosłownie ogołocić drzewo z liści. Taki kasztanowiec nie tylko brzydko wygląda, ale też choruje i często umiera - mówił podczas środowego spotkania dr Mieczysław Kosibowicz z Instytutu Badawczego Leśnictwa. Szrotówek został odkryty w latach osiemdziesiątych na dziko rosnących kasztanach w Macedonii. Od tamtej pory trwa jego pochód przez Europę. Zasięg występowania tego szkodnika nieustannie się rozszerza obejmując obecnie prawie cały kontynent. Tam, gdzie grasuje szrotówek wymierają kaszatanowce białe. W 1998 roku szrotówka zaobserwowano po raz pierwszy w Polsce we Wrocławiu. Rok później był już pospolitym szkodnikiem w okolicach Cieszyna, teraz grasuje w całym kraju. W samym Krakowie porażonych jest 90 proc. kasztanowców. Akcja "pamiętajmy o kasztanowcach" rozpoczęła się jesienią zeszłego roku, kiedy zachęcano do powszechnego stosowania najskuteczniejszego jak dotąd środka przeciwko szkodnikowi - grabienia opadłych liści, w których owady zimują. - Na wiosnę chcielibyśmy przypomnieć, że liście należy grabić przez całe lato, jeżeli opadają. Szrotówek wytwarza w ciągu sezonu trzy pokolenia owadów, każde z nich zostawia pewną liczbę zimujących kokonów - powiedział dr Tomasz Jabłoński z Instytutu Badawczego Leśnictwa. - Na wiosnę można też stosować inne środki przeciwko szrotówkowi, na przykład pułapki feromonowe, które owija się jak lep naokoło pnia. Przyklejają się do nich bytujące na pniu przed złożeniem jaj motyle - radzi Jabłoński. Jednym ze skuteczniejszych środków walki ze szkodnikiem są tzw. mikroinjekcje, bardzo polecane przez wynalazcę tej metody polegającej na podawaniu preparatu owadobójczego wprost do pnia drzewa, dr Gabriela Labanowskiego z Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w . Od 2000 roku zaszczepiono w ten sposób tysiące drzew. Niektórzy naukowcy uważają, że ta metoda jest zbyt inwazyjna i niszczy drzewa zamiast je chronić. - Najnowsze udoskonalenie wstrzykiwanego preparatu pozwala jednak na wykonanie mniejszej liczby otworów w pniu, czyli jest bardziej przyjazna dla drzewa-pacjenta - podkreślał Labanowski. - Chcemy, aby każdy, kto widzi z okna kasztanowca wiedział, że życie tego drzewa zależy także od niego. Chcemy, aby dzieci w szkołach "zaadoptowały" pobliskie drzewa i pilnowały na przykład, żeby zawsze były wygrabione liście wokół drzew. Możemy uratować nasze kasztanowce - podsumowała Ewa Junczyk-Ziomecka, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, która koordynuje kampanią.