Jako pierwsi zjawisko zauważyli naukowcy z instytutu w Warnemunde, potem też badacze z Morskiego Instytutu Rybackiego i Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie. Profesor Jan Marcin Węsławski tłumaczy, że choć podstawy fizyczne tego zjawiska są dość proste - potrzebna jest różnica w poziomie morza i silny, zmienny wiatr - to w ostatnich kilkunastu latach te czynniki były zbyt słabe, by doszło do wlewu. - Prawdopodobnie za tym zjawiskiem kryje się jeszcze inny mechanizm, którego nie znamy - podkreśla. Profesor Węsławski dodaje, że "woda z oceanu oznacza życie". Na wlewie natlenionej wody skorzystają przede wszystkim żyjące w Bałtyku ryby i skorupiaki, które będą miały teraz lepsze warunki egzystencji. W latach 80. przypadki dużych wlewów zdarzały się co 2-5 lat.