Akcja Rosoliego była bardzo niebezpieczna. Anakondy, największe węże na świecie, przed połknięciem duszą ofiarę. Przyrodnik przeżył nie tylko stalowy uścisk węża, ale też częściowe połknięcie przez anakondę, co w niedzielę mogli zobaczyć amerykańscy widzowie kanału Discovery. W Europie film zostanie wyemitowany 10 grudnia. Rosolie ubrany był w kombinezon z włókna węglowego, zaopatrzony w specjalny system umożliwiający oddychanie oraz kamery i radio służące do porozumiewania się z ekipą. "Nie byliśmy pewni, czy to zadziała, jeśli zostanę połknięty w całości. Chcieliśmy jednak zrobić wszystko, bym trafił do wnętrza anakondy i nie udusił się" - opowiada w rozmowie z AFP. Amerykanin zdradził, że wraz z ekipa przez blisko dwa miesiące poszukiwał odpowiednio dużego węża. Ostatecznie znaleziono sześciometrowa samicę anakondy. "Kiedy podszedłem do węża, początkowo nie miał zamiaru mnie połknąć. Dopiero kiedy zacząłem uciekać i prowokować do ataku, wtedy anakonda zaczęła się bronić" - relacjonuje. Wąż połknął głowę przyrodnika, który wewnątrz węża spędził ponad godzinę. "To było bardzo ekscytujące. Stanąłem oko w oko z jednym z największych drapieżców na Ziemi, a następnie dokonałem czegoś, czego nie zrobił jeszcze żaden człowiek" - cieszył się. Rosolie zapewnia, że anakonda nie ucierpiała w wyniku jego akcji. Inne zdanie na ten temat mają obrońcy praw zwierząt z organizacji PETA, według których "wąż doznał obrażeń tylko w celu podbicia słupków oglądalności" W rozmowie z serwisem AFP Rosolie zapewnia, że jego wyczyn nie był tanią zagrywką w celu zdobycia popularności, ale akcją mającą na celu zwrócenie uwagi na niekontrolowaną wycinkę lasów Amazonii. "Wszyscy doskonale wiemy, że lasy deszczowe znikają. Wiemy też, jak są dla nas istotne. Wciąż jednak nie uważamy tego za kluczowy problem" - powiedział.