W czwartek naukowcy z CERN poinformowali, że musieli zatrzymać Wielki Zderzacz Hadronów z powodu awarii systemu chłodzenia. Temperatura akceleratora wzrosła zaledwie o ok. 3 stopnie Celsjusza, co wystarczyło, żeby zatrzymać eksperyment. Jak powiedział Siemko, "zatrzymanie nastąpiło w ubiegłym tygodniu w piątek wieczorem". - Wydaje się, że przyczyna była prozaiczna: awaria jednego z dziesiątków transformatorów, odpowiedzialnych za system chłodzenia, które zainstalowano w Wielkim Zderzaczu Hadronów - mówił Siemko. Uszkodzony transformator został wymieniony, a akcelerator, który znajduje się 100 metrów pod ziemią, został ponownie schłodzony do temperatury zera absolutnego - ok. minus 273 stopni Celsjusza. - Wymiana trwała kilka dni, ponieważ jest to duże urządzenie, ważące ok. 40 ton - mówił Siemko i dodał, że "obecnie system chłodzenia Wielkiego Zderzacza Hadronów działa bez zarzutu". Jak podkreślił, nie działa jeszcze akcelerator, który wymaga dłuższego okresu chłodzenia. - W czasie, gdy to urządzenie było nieczynne, kriogenika nie miała zasilania i to jest mniej więcej tak, jak z lodówką - gdy się rozmrozi to trzeba ją schłodzić od nowa - tłumaczył fizyk. 10 września naukowcy przeprowadzili przez cały obwód akceleratora LHC (Wielki Zderzacz Hadronów) pierwszą wiązkę cząstek zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a następnie została przeprowadzona druga wiązka cząstek w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Według Siemki, wznowienie eksperymentów, które mają pozwolić naukowcom ujrzeć to, co się działo ułamek sekundy po powstaniu Wszechświata nastąpi w ciągu najbliższych tygodni.