Gwiazda była 20-30 razy bardziej masywna od Słońca. Spokojnie spalała swoje paliwo - wodór, który przekształcał się w cięższe pierwiastki - aż wreszcie paliwa zabrakło. Nagle środek gwiazdy zapadł się pod wpływem własnej grawitacji, a zewnętrzne warstwy wraz z potężną ilością promieniowania gamma zostały gwałtownie wyrzucone w kosmos. Cały proces trwał minutę. Astronomowie określają takie zdarzenie mianem"supernowej". "Ta eksplozja była blisko nas, więc mieliśmy całkiem dobry ogląd" - mówi tygodnikowi "Science" współautorka badań Sylvia Zhu z amerykańskiego Uniwersytetu Maryland. Ziemi nic nie groziło, bo to co dla astronomów jest bliskie, dla reszty ludzi jest odległe - w tym przypadku były to cztery miliardy lat świetlnych.