W maju tego roku naukowcy z NASA odnotowali wzrost oddziaływań promieniowania kosmicznego na sondę. Ale od tego czasu wskaźniki promieniowania zmieniały się to w górę, to w dół, co oznacza, że pojazd, choć najprawdopodobniej jest już blisko, nie dotarł jeszcze do granicy z przestrzenią międzygwiezdną. - Jak daleko jest jeszcze do granicy Układu Słonecznego? To jest podstawowe pytanie, jakie sobie teraz zadajemy - powiedział Ed Stone z NASA podczas wykładu z okazji 35-lecia wystrzelenia sondy wygłoszonym w Jet Propulsion Laboratory w kalifornijskiej Pasadenie. Stone stwierdził, że może to być "dzień, miesiąc lub lata". Jak zauważył, choć nie ma pewności, kiedy sonda przekroczy tę granicę, będzie to prawdziwy krok milowy. - To będzie pierwszy obiekt wystrzelony z Ziemi, który wkroczy w obszar przestrzeni międzygwiezdnej - zaznaczył Stone, który pracuje nad projektem Voyager od samego początku. Bliźniacze sondy Voyager 2 i Voyager 1 zostały wystrzelone odpowiednio 20 sierpnia i 5 września 1977 roku. Miały wykonać obserwacje Jowisza i Saturna, największych planet naszego układu. Dotarły jednak znacznie dalej, po drodze wykonując też zdjęcia Urana i Neptuna. NASA opisuje sondę Voyager 1 znajdującą się obecnie 18 mld kilometrów od Słońca jako "najbardziej odległego przedstawiciela ludzkości i jej pragnienia nieustannych poszukiwań". Naukowcy, którzy kontrolują lot sondy dysponującej jedną stutysięczną pamięci przeciętnego iPoda, zdecydowali się na wyłączenie jej kamer, gdy w 1989 roku minęła Neptuna. Zakładając, że sonda będzie działać normalnie, w 2020 roku trzeba będzie wyłączyć kolejne części jej aparatury, a w 2025 roku sygnał przesyłany na Ziemię zgaśnie. Nie zatrzyma to jednak sondy, która dalej będzie lecieć w coraz to odleglejsze obszary kosmosu. Na jej pokładzie znajduje się 12-calowa pozłacana płyta, na której zapisane są pozdrowienia w 55 językach świata oraz odgłosy Ziemi, m. in. nawoływania wielorybów, dzieła Mozarta i utwór "Johnny B. Goode" Chucka Berry'ego. Tłum. ML