Według tej gazety, szef rządu ma się wycofać z elastycznych form zatrudnienia, nazywanych umowami śmieciowymi, czym pójdzie na rękę środowiskom lewicowym i działaczom związkowym. Gorzej z pracownikami wkraczającymi na rynek pracy. Wyższe koszty zatrudnienia mogą pogłębić i tak już wysokie bezrobocie osób do 25. roku życia. Bardziej prawdopodobne jest to, że więcej ludzi przejdzie do szarej strefy i na umowy firma - firma. Obecnie na umowach cywilnoprawnych pracuje ok. pół miliona ludzi. Zmiany oznaczają m.in. niższe wynagrodzenie netto. Z wyliczeń "Rz" wynika, że osoba, która obecnie otrzymuje z umowy o dzieło 1000 zł brutto, czyli ok. 900 zł netto, dostanie, jeśli firma przerzuci na nią wszystkie koszty, niespełna 600 zł netto. Straci 300 zł, choć zyska ubezpieczenia - emerytalne, rentowe, chorobowe, wypadkowe i zdrowotne.