Do zatrzymań doszło we wtorek wieczorem w mieszkaniu Włodzimierza S. przy ul. Marszałkowskiej w centrum Warszawy. Funkcjonariusze mieli informację, że może tam dochodzić do handlu narkotykami. - Przez dłuższą chwilę obserwowali lokal. W pomieszczeniu policjanci zastali Włodzimierza S., który porcjował marihuanę - powiedział w środę rzecznik komendanta stołecznego policji podinsp. Maciej Karczyński. Dzielnicowi znaleźli w mieszkaniu ponad 200 gramów marihuany - część poporcjowana i zapakowana w folię aluminiową - oraz ponad 860 gramów haszyszu. Narkotyki znaleziono także w samochodzie Włodzimierza S. Po kilku minutach do lokalu przyszedł Paweł N., który także został zatrzymany. Menadżerka T.Love Katarzyna Przygoda potwierdziła w rozmowie, że basista grupy został zatrzymany. - Paweł został zatrzymany w mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej u niejakiego pana Włodzimierza S., ale nie wiemy kim jest ten człowiek ani dlaczego Paweł znalazł się w tym mieszkaniu. Nasz basista stał się ofiarą akcji, którą policja na tego pana przyszykowała - powiedziała Przygoda. - Włodzimierz S. nie jest w żaden sposób związany z zespołem T.Love i nie jest naszym kompozytorem - podkreśliła. Lider zespołu T.Love Muniek Staszczyk przyznał w rozmowie z Radiem Zet, że basista miał już wcześniej pewne problemy, które wspólnie z zespołem próbowali rozwiązać. - Zwracaliśmy na to uwagę od wielu lat - dodał. Staszczyk powiedział też, że był zszokowany informacją o zatrzymaniu członka jego zespołu. Podkreślił, że drugi z zatrzymanych - Włodzimierz S. - nigdy nie był muzykiem T.Love. Za posiadanie znacznej ilości narkotyków grozi do 8 lat pozbawienia wolności.