Narodowy Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny przedstawił we wtorek dane, z których wynika, że w drugim tygodniu listopada w Polsce zarejestrowano ponad 41 tys. zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę. W tym samym okresie ubiegłego roku było ich ponad 3,6 tys. Do tej pory oficjalnie potwierdzono niecałe 300 przypadków zachorowania na grypę spowodowaną wirusem A/H1N1, ale epidemiolodzy szacują, że znaczna część chorych na grypę jest zakażona właśnie tym wirusem. - To znaczny wzrost zachorowań, ale nie jest on zaskoczeniem w sezonie grypowym. Niektórzy eksperci szacują, że łącznie zachoruje 2,5 mln osób, co jest średnim wynikiem wieloletnim. 20-60 proc. zachorowań wywołanych jest wirusem A/H1N1. Trudno ocenić dokładną liczbę - podkreślił Olgerbrand. Dodał, że obecnie można mówić o wypieraniu wirusa grypy sezonowej przez A/H1N1. - Trzeba pamiętać, że grypa tylko w niektórych przypadkach powoduje powikłania, a statystycznie umiera na nią jedna osoba na tysiąc chorych - powiedział zastępca szefa GIS. W Polsce zmarło do tej pory dwóch chorych, u których potwierdzono A/H1N1. Kilka osób jest w stanie ciężkim. Jednak, jak zaznaczył Olgerbrand, obecność wirusa w organizmie nie oznacza, że to on był przyczyną śmierci. - Musi istnieć związek pomiędzy zakażeniem, a zgonem. Jeżeli osoba z A/H1N1 wpadnie pod pociąg, to przecież nie wirus jest przyczyną śmierci - podkreślił.