35-letni policjant popełnił samobójstwo. Jak poinformował rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, 12-latka zmarła w szpitalu, gdzie przewieziono ją w stanie krytycznym. Do tragedii doszło w czwartek wieczorem. Policjanci zostali wezwani do jednego z mieszkań, w którym miało dziać się coś niepokojącego. Na miejscu znaleźli zwłoki swojego kolegi, policjanta ze Śródmieścia i postrzeloną w głowę dziewczynkę. Po reanimacji przewieziono ją do szpitala. Po wstępnych ustaleniach funkcjonariusze wykluczyli udział w tragedii osób trzecich. W mieszkaniu był też nastoletni chłopiec - świadek zdarzenia. Policja i prokuratura sprawdzają, czy 12-latka została postrzelona przypadkowo - gdy próbowała powstrzymać ojca, czy też umyślnie. - Wyjaśniamy wszystkie okoliczności. To wielka tragedia, zarówno dla tej rodziny, jak i dla warszawskich policjantów -powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler. Jak dodał, policjanci ustalają też co mogło być przyczyną desperackiego kroku funkcjonariusza i czy miał on jakieś problemy w pracy. Według nieoficjalnych informacji, pochodzących ze źródeł zbliżonych do śledztwa, chodziło o kłopoty rodzinne. Bliscy policjanta - jego partnerka życiowa i jej syn zostali objęci opieką psychologów. Otrzymają też wsparcie finansowe. 35-latek służył w policji od czterech lat. Pracujący z nim funkcjonariusze podkreślają, że był dobrym kolegą i dobrym policjantem.