- Jedna opowieść rodzi następne opowieści - mówiła Aleksandra Ziółkowska-Boehm na poniedziałkowym spotkaniu z czytelnikami w warszawskim Muzeum Niepodległości. W książce "Lepszy dzień nie przyszedł już" można znaleźć wątki znane czytelnikom poprzednich książek tej pisarki, jak na przykład historia Hubalczyka Romana Rodziewicza czy dzieje rodu Jaxa-Bąkowskich i ich krewnych Wartanowiczów - polskich Ormian, przed laty właścicieli rozległych winnic na Podolu. Wśród drugoplanowych bohaterów tych opowieści przewijają się m.in. Melchior Wańkowicz, którego sekretarką była autorka książki; Maria Rodziewiczówna, gen. Władysław Anders, gen. Stefan Rowecki "Grot". W majątku Antoniego Jaxa-Bąkowskiego w Kraśnicy pod Opocznem powstała w latach trzydziestych XX wieku nieduża stadnina koni. Zagładę kraśnickiej hodowli przyniosła II wojna światowa. Oficer rezerwy Jerzy Bąkowski, zmobilizowany we wrześniu do polskiego wojska, dostał się do sowieckiej niewoli, wiosną 1940 roku zginął w Charkowie. W tym samym czasie jego żona Anna starała się utrzymać gospodarstwo w Kraśnicy. Działający nieopodal oddział majora Henryka Dobrzańskiego Hubala miał w Kraśnicy punkt aprowizacyjny. Dowódca, czołowy jeździec europejskich hipodromów, olimpijczyk, otrzymał z tamtejszej stadniny karego ogiera Demona, z którym razem zginął 30 kwietnia 1940 roku pod wsią Anielin, w obławie zorganizowanej przez Niemców. Zimą 1945 roku Armia Czerwona splądrowała doszczętnie dwór, kradnąc pozostałe wierzchowce. Po kilku tygodniach, na mocy dekretu o parcelacji majątków ziemskich, Bąkowscy zostali wywłaszczeni. Nakazano im zamieszkanie w odległości nie mniejszej niż 100 kilometrów od rodzinnego gniazda. 45 lat później bezskutecznie usiłowali odzyskać kompletnie zdewastowane zabudowania dworskie, zanieczyszczony staw i zdziczały park. - Zbierając informacje o rodzinie Bąkowskich trafiłam na historię Wartanowiczów, starego rodu pochodzenia ormiańskiego, którzy osiedli na Podolu. Z tej rodziny pochodziła żona ostatniego właściciela Kraśnicy - Anna - mówiła pisarka. Wartanowicze założyli w swoim majątku w Zaleszczykach winnicę, która przed wojna była sławna w całej Polsce. Na winobranie do Zaleszczyk przyjeżdżali goście z całego kraju, powodzenie uprawy winorośli na Podolu dawało nadzieje, że i w innych regionach Polski da się uprawiać winogrona. Rodzina Wartanowiczów została w 1940 roku deportowana w głąb ZSRS, skąd udało im się wydostać z armią Andersa. Jej potomkowie żyją obecnie m.in. w RPA. - Młode pokolenie potomków Wartanowiczów nie interesuje się historią rodziny, to bardzo smutne - zauważyła pisarka. W książce przedstawiona też została postać Romana Rodziewicza (właściwie Romualda Rodziewicza ps. "Roman"), którego losy Aleksandra Ziółkowska-Boehm opisała już w książce "Z miejsca na miejsce. W cieniu legendy Hubala". Tym razem poznajemy uzupełnioną, pełną opowieść o życiu siostrzeńca Marii Rodziewiczówny, Hubalczyka, więźnia obozów w Auschwitz i Buchenwaldzie. To właśnie Roman Rodziewicz opowiedział Wańkowiczowi dzieje oddziału Hubala, co zaowocowało książką "Hubalczycy". Roman Rodziewicz ma obecnie niemal 100 lat, mieszka w Anglii. We wszystkich opowieściach zawartych w książce "Lepszy dzień nie przyszedł już" powraca motyw zagłady przedwojennego, idyllicznego świata ziemiańskich dworów i ciężkiego losu emigrantów. Matka bohaterki jednej z opowieści wiosną 1938 roku wzbraniała się przed pójściem do fotografa, uważała, że akurat źle wygląda, chciała poczekać na "lepszy dzień". W końcu dała się namówić i ta właśnie fotografia, jako jedyne zdjęcie rodzinne, przetrwała wojenną zawieruchę. - Lepszy dzień nie przyszedł już - konkluduje autorka, stąd tytuł książki. Aleksandra Ziółkowska-Boehm była asystentką ojca polskiego reportażu Melchiora Wańkowicza, spadkobierczynią jego archiwum. Opublikowała ponad 30 książek reportażowych. Książka "Lepszy dzień nie przyszedł już" ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry.