- Od 15 stycznia 1965 roku, a więc od naszego inauguracyjnego występu w Elblągu, daliśmy około 4800 koncertów. Jednak nigdy, nie licząc sporadycznych na potrzeby festiwali w Opolu czy Sopocie, nie graliśmy z orkiestrą. Ba, nigdy też nikt z nas nie był na takim koncercie, chociaż chcieliśmy, ale w tym czasie zazwyczaj mieliśmy występy, bądź podróżowaliśmy. Słyszałem natomiast o legendarnej grupie brytyjskiej Smokie, której towarzyszyła orkiestra symfoniczna, czy też o zespole Perfect grającym w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku - powiedział współzałożyciel Czerwonych Gitar. Jak podkreślił, on i koledzy obawiali się, że ekspresyjni muzycy Orkiestry Symfoników Gdańskich pod dyrekcją Andrzeja Szczypiorskiego za bardzo ich "przykryją", ale te obawy zostały rozwiane. - Formuła koncertów Czerwonych Gitar zostanie zachowana. Nie będziemy zbytnio ingerowali w charakter ich utworów, a jedynie co, wzbogacali linie melodyczne, które moim 32 muzykom dają duże pole do popisu. Przygotowując się do współpracy z zespołem sięgnęliśmy nawet do pierwszej płyty, chcąc przypomnieć jak brzmiały wersje z tamtych lat, które później zostały nieco zmodyfikowane. Od środy zaczynamy maraton, wielogodzinne próby - poinformował dyrygent. Dodał, że w niemal 10-letniej historii orkiestry, podobny projekt zrealizowali dwa lata temu z dwoma polskimi zespołami rockowymi - Coma i Lady Pank, powtórzony potem w ubiegłym i w tym roku. 42-letni Szczypiorski wspomniał, że kiedy grały Czerwone Gitary, jego jeszcze na świecie nie było, ale Seweryna Krajewskiego i Jerzego Skrzypczyka znał jego ojciec. "Tata chodził do tego samego Liceum Muzycznego w Gdańsku co Seweryn i Jurek, w którym również uczyli się Czesław Niemen i Ryszard Poznakowski. Razem grali też w piłkę". Skrzypczyk podkreślił, że Orkiestra Symfoników Gdańskich z entuzjazmem podjęła się współpracy przy tworzeniu projektu. - Musiało minąć 48 lat, żeby Czerwone Gitary zrealizowały tak nowatorski dla nas projekt. Jesteśmy przekonani, że te piękne i popularne piosenki, przyozdobione nutkami orkiestry, staną się jeszcze piękniejsze i z nową wartością odżyją w sercach naszych sympatyków - wyraził nadzieję lider grupy. Jerzy Kosela, który w lipcu skończył 71 lat, autor wielu ponadczasowych przebojów, m.in. "Bo ty się boisz myszy" (muzyka i tekst), "Historia jednej znajomości", "Matura" (teksty do muzyki Krzysztofa Klenczona) zaznaczył, że zespół zagra w sobotę jedynie dwa, może trzy nowsze utwory - "Senny szept" oraz "Lecz tylko na chwilę". Generalnie koncert wypełnią dobrze wszystkim znane piosenki. "Chcemy, aby publiczność śpiewała razem z nami i dobrze się bawiła" - dodał. O trzy lata młodszy od niego Skrzypczyk, autor muzyki popularnych piosenek "Jeśli tego chcesz", "Najpiękniejsze są polskie dziewczyny", "Gdy ktoś kogoś pokocha" przyznał, że kondycja w ich przypadku ma ogromne znaczenie. - Zupełnie nie czuję, że zbliżam się do siedemdziesiątki. Wydaje mi się, że jestem niezniszczalny, chyba po matce to mam. Ale... na zimne trzeba dmuchać i się ruszać. Długie koncerty są przyjemne, jednak trzeba mierzyć siły na zamiary, chociaż fantastyczna widownia odbiera nas tak, jakbyśmy mieli po kilkanaście lat. Na przykład w tym roku w Rzeszowie zeszliśmy ze sceny po wielu bisach w przekonaniu, że publiczność zaraz się rozejdzie. Przebraliśmy się, poszliśmy na kawę, a w barze... pustki. Gdzie są ludzie - zastanawiałem się. Wróciłem do garderoby i... usłyszałem oklaski. Taka sytuacja jeszcze się nam nie zdarzyła - powiedział Skrzypczyk. Wspomniał też o dawnych latach. "Pierwszego występu w Elblągu, jak i kilku następnych w ogóle nie pamiętam. Miałem wówczas 19 lat. Natomiast doskonale utkwił mi w pamięci jesienny koncert w 1965 roku w Domu Kultury w Pasłęku, kiedy to musieliśmy zastawiać szafami drzwi do garderoby, przed napierającym tłumem fanów". Sobotni koncert "Czerwone Gitary symfonicznie" odbędzie się w Sali Kongresowej w Warszawie.