Za wywołanie fałszywego alarmu bombowego Kodeks karny przewiduje karę do 8 lat pozbawienia wolności Jak poinformował w czwartek rzecznik płockiej policji Krzysztof Piasek, 42-letniego mieszkańca Sierpca zatrzymano w środę, kilka godzin po otrzymaniu - jak się później okazało - nieprawdziwego zgłoszenia o ładunku wybuchowym w sądzie. Sprawa fałszywego alarmu bombowego i zatrzymanego mężczyzny zostanie przekazana do prokuratury. W środę rano anonimowy rozmówca, dzwoniąc do płockiego Sądu Okręgowego, poinformował o znajdującym się w budynku ładunku wybuchowym. Wszystkie osoby przebywające w sądzie zostały ewakuowane. Na miejsce przybyli policyjni pirotechnicy, którzy rozpoczęli przeszukiwanie gmachu. Ulice wokół sądu zostały w tym czasie zamknięte dla ruchu samochodowego. Po około dwóch godzinach okazało się, że alarm był fałszywy - ładunku wybuchowego nie znaleziono. - Zaraz po uzyskaniu informacji o podłożonej bombie, policjanci z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu rozpoczęli ustalenia, kto dzwonił do sądu. Po kilku godzinach ustalili, że sprawcą całego zamieszania jest czterdziestoletni mieszkaniec Sierpca - poinformował rzecznik płockiej policji. Dodał, iż przy udziale sierpeckich policjantów, mężczyzna został zatrzymany, a noc ze środy na czwartek spędził w policyjnym areszcie. Policja nie podaje motywów, jakimi kierował się mężczyzna, który zgłosił fałszywy alarm bombowy. Z kolei policjanci z Radomia w ciągu kilkudziesięciu minut zatrzymali 32-latka, który w środę dla zabawy zawiadomił policję o podłożeniu bomby w jednym z radomskich szpitali. Jak poinformowała Justyna Leszczyńska z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Radomiu, do dyżurnego radomskiej policji zadzwonił anonimowy mężczyzna, który powiadomił, że w budynku jednego z radomskich szpitali podłożona jest bomba. Zagroził, że co godzinę będą detonowane kolejne ładunki. Po otrzymaniu takiej informacji wszystkie służby były w gotowości. Do planowanej ewakuacji pacjentów jednak nie doszło, bo policjanci w ciągu kilkudziesięciu minut ustalili, kto dzwonił i znaleźli sprawcę fałszywego alarmu. 32-latek przyznał się do winy. Oświadczył, że był to głupi żart. W chwili zatrzymania był pijany. Trafił do policyjnego aresztu.