Samochody były w Polsce rozbierane na części lub sprzedawano je za wschodnią granicę. Szajka, według szacunków policji, ma na swoim koncie ponad 100 aut. Jak poinformował Karol Jakubowski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, w ręce funkcjonariuszy wpadli 39-letni Marek T. pseud. Długi oraz 47-letni Paweł S. pseud. Pokemon. Jeden z nich był kurierem i przemycał samochody przez granicę, drugi zajmował się złodziejską dziuplą, w której były przechowywane auta. W czasie akcji odzyskano też dwa mercedesy sprintery i części samochodowe. "Sprawa jest rozwojowa, nie wykluczamy kolejnych zatrzymań" - dodał Jakubowski. Policjanci ze stołecznego wydziału do walki z przestępczością samochodową rozpracowywali tę grupę od kilku miesięcy. Z ich ustaleń wynika, że jej członkowie kradli auta za zachodnią granicą, głównie w Niemczech. Tam też przygotowali je do przywiezienia do Polski na podstawie sfałszowanych dokumentów. Kurier za przemyt aut przez granicę dostawał od ok. 500 do 1000 zł. Łupem złodziei padały mercedesy zarówno osobowe, jak i dostawcze. W Polsce rozbierano je na części lub sprzedawano za wschodnią granicę. - Wczoraj wieczorem do policjantów dotarła do informacja, że kurier, wraz z kolejnym skradzionym mercedesem jedzie w kierunku naszej granicy. Przygotowano zasadzkę. Późno w nocy auto skradzione kilka dni wcześniej w Dortmundzie podjechało pod jedną z posesji w okolicach Okuniewa - powiedział w poniedziałek Jakubowski. Jak dodał, dwaj zatrzymani mężczyźni byli zupełnie zaskoczeni, przewieziono ich do policyjnego aresztu. Okazało się też, że na posesji znajdowała się dziupla samochodowa. Kolejną - już w poniedziałek rano - policjanci znaleźli w okolicach Magdalenki.