Rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska powiedziała, że mężczyzna jest przesłuchiwany przez prokuraturę. - Usłyszał zarzuty: kierowania gróźb pod adresem byłej narzeczonej, posiadania ładunków wybuchowych, sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób oraz mienia w znacznej wartości podczas ich transportu do mieszkania b. narzeczonej i usiłowania zabójstwa policjantów i kobiety - dodała. Ze względu na rangę zarzutów prokuratura prawdopodobnie wystąpi o areszt dla mężczyzny. - W tym momencie nie mogę tego potwierdzić ani temu zaprzeczyć - zaznaczyła pytana o to Lewandowska. Do eksplozji doszło we wtorek ok. godz. 10 rano. Jak powiedział wówczas rzecznik Komendy Stołecznej Policji Maciej Karczyński, na policję zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że nie może się dostać do swojego mieszkania przy ul. Kruczej. Według niej, w środku przebywał mężczyzna, który przyszedł do jej córki. Gdy wezwani na miejsce funkcjonariusze weszli do środka, nastąpił wybuch. Poszkodowani zostali dwaj policjanci; jeden miał obrażenia głowy, drugi był ogłuszony - zostali przewiezieni do szpitala. Tam także trafił ogłuszony 31-letni Sebastian G., którego policjanci zastali w mieszkaniu. Funkcjonariusze, po opatrzeniu, zostali zwolnieni do domu. Sebastian G., dotąd nie notowany, został przewieziony na komisariat policji. Podczas zabezpieczenia mieszkania pirotechnicy znaleźli dwa podejrzane ładunki. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, zbudował je zatrzymany mężczyzna. Nieoficjalnie mówi się też, że motywem zdetonowania ładunku mógł być zawód miłosny.