Jak poinformowała Dorota Tietz z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji, 50-letnia Renata K., jej 25- letni syn Kamil L. i mąż 52-letni Jerzy K. założyli stowarzyszenie w 2006 r. Teoretycznie mieli pomagać ciężko chorym dzieciom, w rzeczywistości na ten cel przekazywali niewielkie kwoty, a zbierane pieniądze zagarniali dla siebie - według policji mogło to być nawet milion zł. Funkcjonariusze ustalili, że rodzina współpracowała z wieloma wolontariuszami. Część z nich - głównie młodzież - zbierała pieniądze wierząc, że trafią do chorych dzieci, pozostali jednak mieli z zatrzymanymi "umowę". - Puszki były im odsprzedawane za kwotę ok. 300 zł miesięcznie. To co zebrali było ich dochodem. Dziennie mogli w ten sposób zarobić od 100 do 800 zł; miesięcznie nawet 10 tysięcy - wyjaśniła Tietz. Rodzina utrzymywała się z zawartości pozostałych puszek i z comiesięcznych opłat od "zawodowych" wolontariuszy. - Cała dokumentacja dotycząca prowadzenia stowarzyszenia zawierała wiele fikcyjnych wpisów, część z niej została zniszczona. Policjanci ustalili jednak, że tylko niewielka cześć zebranych pieniędzy była wykorzystywana zgodnie z celem organizacji - zaznaczyła Tietz. Jerzy K., jego żona i pasierb odpowiedzą za przeprowadzanie zbiórki pieniędzy bez stosowania się do obowiązujących przepisów. Grozi im za to kara grzywny.