W sesji uczestniczyli m.in.: Władysław Bartoszewski, Grzegorz Boguta, Stefan Bratkowski, prof. Andrzej Friszke i Bogusław Sonik. Patronat nad konferencją objął prezydent Bronisław Komorowski, którego list odczytał szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. "Ruch Solidarności, który skruszył podstawy autorytarnego systemu i ostatecznie doprowadził do upadku komunizmu, liczył 10 mln ludzi. Tych, którzy najwcześniej podjęli walkę tworząc struktury opozycji demokratycznej przed 1980 r. było znacznie mniej. Najpierw były to dziesiątki, potem setki dzielnych ludzi, a dopiero później - tysiące i miliony" - napisał prezydent. Prof. Andrzej Friszke, historyk, nawiązał do początków Komitetu Obrony Pracowników powstałego we wrześniu 1976 r. - Kiedy powstał KOR, władza zamierzała się z tym natychmiast rozprawić. Na 22 października przygotowano operację: Służba Bezpieczeństwa miała wkroczyć do mieszkań 22 osób, aresztować i zamknąć na trzy miesiące m.in. Jana Józefa Lipskiego. Zastanawiano się też nad tym, czy zamknąć prof. Jana Kielanowskiego - opowiadał Friszke. W opinii historyka nie bez przyczyny chciano aresztować te osoby. - To byli ludzie, co do aresztowania których - jak się mogło wydawać - władza mogła mieć opory. Aresztowanie takiej postaci jak prof. Kielanowski - członek PAN - wzbudziłoby grozę Ale miało to właśnie wywrzeć określony efekt psychologiczny - mówił historyk. Zwrócił uwagę, że akcja w ostatniej chwili została zablokowana przez sekretarza KC PZPR Stanisława Kanię, który na rozmowę wezwał m.in. ministrów SW i prokuratora generalnego. - Powiedział: "towarzysze, nie stać nas na taką awanturę, bo wiele nie pomoże, a zaszkodzi na Zachodzie. Nie możemy sobie na to pozwolić, macie walczyć z opozycją mniej formalnymi i mniej drastycznymi metodami. Procesu politycznego w Polsce być nie może" - opowiadał Friszke. W jego opinii ta decyzja stworzyła pewną aurę, klimat i warunki, w których potem opozycja w Polsce działała. - Były zatrzymania, telefony, rewizje, wyrzucanie z pracy. Ale nie aresztowano na długo, nie było procesów politycznych - zauważył. Friszke przedstawił też statystyki prowadzone przez bezpiekę, która - jak powiedział - skrupulatnie liczyła, ile udało się im skonfiskować "bibuły". - Liczyli stronami, a nie tytułami i budowali sobie z tego statystykę - zwrócił uwagę. - Doszli do wniosku, że łapią ok. 25 proc. tego, co zostało wydane. Reszta idzie do czytania. W 1976 r. mieli skonfiskować 1700 stron. W 1977 - 14 tys. stron, rok później - 156 tys. stron, w 1979 roku - 300 tys. W 1980 r. - i to w I połowie - było to 590 tys. stron. To pokazuje gwałtowny przyrost potencjału drugiego obiegu, wolnego słowa, drukowanego poza cenzurą - podkreślił historyk. Grzegorz Boguta, jeden z założycieli Niezależnej Oficyny Wydawniczą NOWA, wspominał, jak w 1976 r. z wieloma innymi osobami organizował pomoc dla robotników Ursusa i Radomia. - Od samego początku wiedzieliśmy, że bezpośredni kontakt z tymi ludźmi to nie wszystko, że jest potrzebne coś jeszcze, co mogłoby nas odpowiednio legitymować. Taką legitymacją były od samego początku przepisywane na maszynach do pisania "Komunikaty KOR-u", następnie "Biuletyn Informacyjny". W ciągu kilku miesięcy na naszych studenckich oczach przełamywany był strach i izolacja - opowiadał Boguta. Wspominał też, że rozpoczynając kolportaż prasy podziemnej często spotykał się z niedowierzaniem. - Ludzie mówili, że (...) pewnie jesteśmy sterowani przez bezpiekę.(...) To było przykre, bo w te działania wkładaliśmy masę wysiłku i baliśmy się konsekwencji - podkreślił. - Na przełomie 1976/1977 roku okazało się, że coraz więcej ludzi prosi nas o materiały niecenzurowane. To był początek myślenia: co by było, gdybyśmy zaczęli wydawać książki? (...) W efekcie powstało wydawnictwo początkowo ściśle związane z pracami KOR-u, które stopniowo przeradzało się w profesjonalne wydawnictwo książkowe z określoną wizją polityki wydawniczej - wspominał. Kiedy w 1980 r. Czesław Miłosz dostał Nagrodę Nobla - jak zaznaczył Boguta - NOWA była jedynym wydawnictwem, które opublikowało wszystkie tomiki Miłosza w Polsce. Władysław Bartoszewski ocenił, że przełomowym momentem w procesie powstawania Solidarności było utworzenie Klubów Inteligencji Katolickiej. - Te kluby nie były oczywiście równe w skuteczności swego działania, ale klub warszawski, krakowski i wrocławski odegrały w następnych latach bardzo dużą rolę - uznał. Konferencję zorganizowały Stowarzyszenie Wolnego Słowa we współpracy z Europejskim Centrum Solidarności, Urzędem Do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Wspólnotą Polską.