W związku z zamieszkami do których doszło wczoraj przed i po meczu Legii Warszawa i Wisły Kraków, specjalną konferencję zwołał komendant główny policji Marek Bieńkowski. - Atak na policjanta pełniącego służbę to atak na państwo i tak to będziemy traktować - powiedział. Bieńkowski wyjaśnił, że dotychczas policja traktowała chuligaństwo jako zakłócenie porządku publicznego i prowadziła postępowanie w oparciu o kodeks wykroczeń, które przewidywał "śmiesznie niskie kary". Dodał, że policja zebrała dowody, by trzem innym pseudokibicom postawić zarzuty kradzieży z włamaniem, a 30 - zniszczenia mienia. Bieńkowski zapewnił też, że grupa kilku tysięcy kibiców Legii przechodząc na Pl. Zamkowy była cały czas monitorowana przez policjantów, a działania podjęto, gdy sytuacja mogła wymknąć się spod kontroli. - Bardzo mylą się ci, którzy myślą, że grupa kilku tysięcy kibiców nie była monitorowana. Podjęliśmy działania wtedy, gdy uznaliśmy, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli - powiedział. Bilans wczorajszych zamieszek to 231 zatrzymanych pseudokibiców i 54 rannych policjantów. 34 policjantów trafiło do szpitala. Poważnie rannych zostało trzech z nich. Po badaniach dwóch wypisano. Pod opieką lekarzy przebywa jeszcze trzeci z funkcjonariuszy; ma złamany nos i podejrzenie wstrząśnienia mózgu - poinformował RMF Temistokles Brodowski z komendy stołecznej policji. Posłuchaj: Z powodu wczorajszych zamieszek kibice Legii Warszawa nie będą mieli dziś okazji świętować zdobycia tytułu mistrza Polski przez swoją drużynę. Władze stolicy odwołały imprezę, która po południu miała się odbyć na warszawskiej Agrykoli. Chuligański przemarsz przez Warszawę Do pierwszych starć z policją doszło jeszcze w trakcie wczorajszego meczu, gdy część kibiców próbowała wedrzeć się na stadion. W stronę blokujących ich policjantów ruszyło ok. 500 osób. - Zdołaliśmy jednak szybko opanować sytuację - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski. Po meczu kilka tysięcy kibiców Legii przeszło na Pl. Zamkowy, by tam świętować zdobycie mistrzostwa Polski przez ich klub. - W pewnym momencie grupa młodych ludzi próbowała dostać się do sklepu monopolowego. Gdy właściciel zamknął go, próbowali wedrzeć się na siłę - relacjonował Sokołowski. Gdy do akcji wkroczyli policjanci, zaatakowali ich pseudokibice. Do ich powstrzymania użyto armatek wodnych, gazu i pałek. - Wyrywali bruk i nim rzucali w policjantów, zdewastowali kilka ogródków przed restauracjami na Pl. Zamkowym - niszcząc krzesła i stoły - powiedział rzecznik. Dodał, że policjanci starali się powstrzymać chuliganów przed wdarciem się na Starówkę i niszczeniem tamtejszych sklepów. Podkreślił, że ok. trzy czwarte z biorących udział w zamieszkach młodych ludzi było pijanych. Restauratorzy i właściciele sklepów liczą straty po nocnych rozróbach. Zniszczone są meble z ogródków, połamane parasole, wybite szyby, zdemolowane witryny. Posłuchaj relacji Beaty Lubeckiej: "Policja nawaliła" Do redakcji RMF napływają maile od słuchaczy, którzy byli wczoraj na miejscu wydarzeń. Piszą oni o opieszałości policji, która nie chciała rzucać się w oczy nietrzeźwym, potencjalnie niebezpiecznym chuliganom. "Byłem na Placu Zamkowym wczoraj i wiem, że policja zawaliła - na całym Krakowskim Przedmieściu, od Pałacu Prezydenckiego do Kolumny Zygmunta nie można było zobaczyć ani jednego policjanta" - napisał Wojtek. O tym, że w stolicy mogło dojść do tragedii, pisze Marcin, który zwraca uwagę, że wczoraj w nocy kończyły się studenckie juwenalia: "Po zakończeniu koncertów poszedłem z ciekawości na Plac Zamkowy. I co mi się rzuciło w oczy? Prawie całą szerokością Krakowskiego Przedmieścia maszerował tłum tysięcy kibiców, w większości już nietrzeźwych, z piwem w ręku, ale jeszcze w miarę spokojnych. Nigdzie nie było widać policji, choćby profilaktycznie legitymującej tych ludzi".