Inwestor tłumaczy, że wszystko dzieje się zgodnie z prawem i na podstawie wydanych przez urzędników decyzji. Mieszkańcy warszawskiej Woli protestują jednak przeciwko rozbiórce. Zawinili urzędnicy, którzy wydawali w tej sprawie sprzeczne decyzje. Jak przyznaje rzeczniczka wojewódzkiego konserwatora zabytków Monika Dziekan, budynek rzeczywiście nie był wpisany do rejestru zabytków, lecz na inną listę. - Przez to, że nie ma miejscowego planu zagospodarowania przestrzenni na tym terenie, Urząd Dzielnicy Wola wydał pozwolenie na rozbiórkę - mówi. Urząd wydał pozwolenie w oparciu o opinię stołecznego konserwatora zabytków. Właśnie na tej podstawie inwestor mógł zgodnie z prawem zacząć rozbiórkę budynku. Jednak prace te wstrzymano, kiedy wojewódzki konserwator zorientował się, że budynek jest burzony. -Dowiedzieliśmy się, że wojewódzki konserwator decyduje się na wpis i nawet wpisał, więc wtedy już bez problemu mogliśmy wstrzymać te prace - mówi Artur Zbiegieni z biura stołecznego konserwatora zabytków. W momencie, gdy trwa urzędnicza kłótnia o to, kto i kiedy zawinił, najbardziej cierpi pełen historii budynek, który jest w coraz gorszym stanie. Jego przednia ściana niestety grozi zawaleniem.