Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocny. Dotyczył on słynnej strzelaniny, gdy w marcu 2002 r. bandyci próbowali "odbić" odnalezionego przez policję, a skradzionego przez nich tira ze sprzętem RTV. Napadli oni na pięciu funkcjonariuszy policji na posesji w Parolach, sądząc, że tira chce im odebrać konkurencyjny gang. W strzelaninie zginął szef sekcji kryminalnej komendy w Piasecznie Mirosław Żak. O współudział w zbrodni podejrzewano bandytów Roberta Cieślaka i Igora Pikusa, którzy w marcu 2003 r. zginęli w słynnej akcji w Magdalence pod Warszawą, kiedy policja chciała ich zatrzymać. Zginęło wówczas dwóch policjantów, a 16 zostało rannych. Trwa nadal proces dowódców tej policyjnej akcji. Jerzego B. zatrzymano w 2004 r. W tym samym roku prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciw temu ostatniemu z bandytów, którzy dokonali napadu w Parolach (inni zostali już skazani za udział w nim). Jak powiedział sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu wyroku, sąd nabrał nie dających się usunąć wątpliwości, czy to rzeczywiście B. oddał śmiertelne strzały, bo mogli oddać je Pikus i Cieślak. Sąd zakwestionował będące podstawą oskarżenia zeznania policjanta, który mówił, że widział B. strzelającego do Żaka i zapamiętał go. Sąd ocenił, że priorytetem policjantów była ochrona ich życia w tej strzelaninie, która "niczym nie różniła się od regularnej frontowej potyczki". Zdaniem sądu świadek nie mógł widzieć i zapamiętać twarzy strzelającego, a sporządzony dzięki jego zeznaniom portret pamięciowy B. "nijak się ma do jego wyglądu". Było to już drugie uniewinnienie B. z tego zarzutu - poprzedni raz stało się to w 2008 r., co potem uchylono.