Do tragedii doszło w piątek około 15.00 na warszawskiej Białołęce. Jak ustalili policjanci, między konkubentami doszło do kłótni. - Mężczyzna najpierw uderzył kobietę kilkakrotnie w głowę, potem udusił. Po zabójstwie wyniósł ciało do samochodu, położył na tylnym siedzeniu i przykrył kocem. Po czym przez siedem godzin jeździł bez celu po całej Warszawie - informuje Komenda Stołeczna Policji. W tym czasie poprzedni partner 36-letniej kobiety zgłosił w komendzie przy ulicy Myśliborskiej w Warszawie jej zaginięcie. Podał markę oraz numery rejestracyjne auta należącego do jej obecnego konkubenta. Poinformował też policjantów, że prawdopodobnie wydarzyło się coś niedobrego. Około godziny 22.35 dyżurny komisariatu na Białołęce zauważył przez okno podjeżdżający na parking poszukiwany samochód. Kierowca po zaparkowaniu próbował się oddalić. Policjanci wybiegli z komendy i zatrzymali mężczyznę. Był trzeźwy. 40-latek w przeszłości był notowany za niepłacenie alimentów. W tej chwili ważą się jego losy w sądzie. Może mu grozić nawet dożywocie.