A gdyby tak czterech kierowców umówiło się, że pojedzie do pracy jednym samochodem? Stolica mogłaby stać się przejezdna. W samej Warszawie zarejestrowanych jest około 1,1 miliona samochodów. Rano, gdy warszawiacy jadą do pracy, np. Wałem Miedzeszyńskim przejeżdża prawie tysiąc aut na godzinę. Z raportu ONZ wynika, że średnio mieszkańcy stolicy spędzają w korkach 38 minut. - Jadąc do pracy zdarza się, że w 40 minut pokonuję 5 km - przyznaje podinspektor Wojciech Pasieczny z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. - Z naszych obserwacji wynika, że do najbardziej zakorkowanych ulic w mieście należą al. Solidarności, Radzymińska, Trasa Łazienkowska i Puławska. Na tej ostatniej, prowadzącej z Piaseczna do Warszawy, codziennie rano w korkach stoi się ponad godzinę. Alternatywą dla korków jest komunikacja miejska. Codziennie jednak korzysta z niej 2,5 miliona ludzi. Najczęściej kończy się nużącym, godzinnym staniem w upchanym autobusie, tramwaju, pociągu czy metrze. Słowem apokalipsa. Paweł Zawadzki proponuje inny sposób poruszania się po mieście. Jest propagatorem carpoolingu. Chodzi o udostępnianie miejsca w samochodzie sąsiadom, znajomym, ludziom jadącym w tym samym kierunku. Badania Politechniki Krakowskiej wykazały, że jeżeli w samochodach jeździłyby po 4 osoby, to liczba pojazdów na drogach zmniejszyłaby się około 2,5 raza. Znaczy to, że Wałem Miedzeszyńskim w ciągu godziny zamiast 1000 aut przejeżdżałoby tylko 400. O tym, jak ułatwić życie warszawskim kierowcom, opowiada nam propagator idei carpoolingu - Paweł Zawadzki. Stefan Wroński: - Carpooling, czyli... - Paweł Zawadzki: - W wolnym tłumaczeniu oznacza to "wypełnić auto". Chodzi o to, by nie korzystać z samochodu w pojedynkę. Proszę zwrócić uwagę, w ilu samochodach jedzie tylko kierowca, reszta miejsc jest wolna. Efektem są gigantyczne korki. Jak je zlikwidować? Wniosek nasuwa się sam. Właściciele aut powinni udostępniać innym pozostałe fotele. Naukowcy wyliczyli, że gdyby w każdym samochodzie zajęte były cztery miejsca, to po drogach jeździłoby 2,5 raza mniej pojazdów. - W wielu rodzinach jest tak, że zawsze rano każdy jedzie w inną stronę. Nie ma komu wypełnić samochodu. - Zachęcam ludzi do szukania współpasażerów wśród sąsiadów czy osób, z którymi razem pracujemy. Stworzyłem stronę internetową www.autem.pl, która kojarzy ludzi podróżujących w tym samym celu lub jeżdżących tą samą drogą. Na przykład mieszkaniec Białołęki codziennie pokonuje trasę z domu do biura w Śródmieściu i z powrotem. Umieszcza taką informację na mojej stronie, wpisuje godziny podróży i liczbę wolnych miejsc w aucie. Zgłaszają się do niego osoby, którym takie warunki pasują. Wszyscy pasażerowie dzielą się kosztami. - Dzięki temu kierowca może sporo zaoszczędzić. - Rocznie nawet kilka tysięcy złotych! Załóżmy, że samochód spala 8 litrów paliwa na 100 km, a droga do pracy liczy 10 km. Jeżeli jedziemy sami, kosztuje nas to 7,20 zł w obie strony. Zabierając współpasażera oszczędzamy połowę tej kwoty. Jadąc w trójkę koszt podróży do pracy i z powrotem wyniesie tylko 2,4 zł na osobę. Niewielkie kwoty dzienne w skali roku oznaczają oszczędność odpowiednio 864 zł i 1152 zł. Jest jeszcze czynnik ekologiczny. Im mniej samochodów wyjeżdża na drogi, tym mniej zatruwamy środowisko. - Do podwożenia sąsiada zachęcano nas już w PRL-u. - Przyczyną akcji "podwieź sąsiada" był brak samochodów na ulicach. Własne auto było rzadkim dobrem, więc władza zachęcała do dzielenia się nim. Teraz chodzi o zmniejszenie liczy pojazdów na zakorkowanych drogach. Na Zachodzie carpooling rozwija się od 50 lat. W Stanach Zjednoczonych jest tak popularny, że wydzielono tam specjalne pasy dla aut przewożących co najmniej 2-3 osoby, zbudowano specjalne parkingi. Stefan Wroński, stefan.wronski@echomiasta.pl 50 ze stolicy Paweł Zawadzki mieszka w Kielcach. Portal wymyślił pół roku temu, kiedy w jego rodzinnym mieście zastrajkowała komunikacja miejska. Serwis odwiedziło do tej pory ponad 11 000 ludzi. Warszawiacy to największa grupa użytkowników. W tej chwili na stałe zarejestrowało się ponad 50 mieszkańców stolicy.