Liczyli, że w odbudowie pomogą im pieniądze z ubezpieczenia budynków. W końcu składki uczciwie płacili prawie dziesięć lat. Niestety, firma ubezpieczeniowa z "przykrością" zawiadomiła ich, że żadnych pieniędzy nie wypłaci. Powodem jest to, że w domu wybuchł gaz, a nie butla. Chociaż nikt nie chce tego oficjalnie potwierdzić, gdyby po wybuchu w domu pojawił się ogień, na jakieś ubezpieczenie mogliby liczyć. Teraz, niestety, nie. Ludzie pomogli, firma nie Maj 2006 był jak do tej pory najtragiczniejszym miesiącem w życiu państwa Walów. Chociaż i wtedy Opatrzność nad nimi czuwała. Pewnej niedzieli wyjechali z domu, by całą rodziną zapraszać gości na komunię najstarszej córki. Gdy wrócili, dowiedzieli się, że ich domu już nie ma. Najprawdopodobniej wybuchła butla gazowa. Dom po prostu runął. Podparto go deskami tylko do momentu przyjazdu przedstawiciela firmy ubezpieczeniowej, by ten mógł oszacować szkody. Pięcioosobowa rodzina w jednej chwili została bez dachu nad głową. Z domu nie udało się uratować nawet ubrań - temperatura podczas wybuchu była tak wysoka, że część z nich się po prostu stopiła. Na wysokości zadania stanęli wtedy zarówno mieszkańcy gminy Borowie, jak i władze - w sumie zebrano około 30 tysięcy złotych. Za te pieniądze udało się postawić nieduży dom w surowym stanie. Okna i ocieplenie budynku miały być wykonane za pieniądze z ubezpieczenia. W końcu dom był ubezpieczony na 25 tysięcy złotych. - Na początku w firmie ubezpieczeniowej zapewniano nas, że pieniądze zostaną wypłacone - mówi Joanna Walo. - Przedstawiciele firmy w rozmowach telefonicznych twierdzili, że wszystko jest w porządku. Duże zaskoczenie przeżyła więc pani Joanna, gdy odebrała pismo, w którym firma napisała, iż " z przykrością zawiadamia, że odszkodowanie (...) nie może zostać wypłacone". W uzasadnieniu, powołując się na stosowną ustawę, napisano, że "z tytułu ubezpieczenia budynków rolniczych przysługuje odszkodowanie za szkody powstałe w budynkach na skutek zdarzeń losowych w postaci: ognia, huraganu, powodzi, podtopienia, deszczu nawalnego, gradu, opadów śniegu, uderzenia pioruna, eksplozji, osunięcia się ziemi, tąpnięcia, lawiny lub upadku statku powietrznego". Logiczne i wysoce prawdopodobne W piśmie wyjaśniono również, że "za eksplozję uważa się szkody powstałe w wyniku gwałtownej zmiany stanu równowagi układu z jednoczesnym wyzwoleniem się gazów, pyłów lub pary, wywołane ich właściwością rozprzestrzeniania się w odniesieniu do naczyń ciśnieniowych i innych tego rodzaju, warunkiem uznania szkody za spowodowaną przez eksplozję jest, aby ściany tych naczyń i zbiorników uległy rozdarciu w takich rozmiarach, iż wskutek ujścia gazów, pyłów, pary lub cieczy nastąpiło nagłe wyrównanie ciśnień". Mówiąc prościej, chodzi o to, że by całą butlę gazową rozerwało na strzępy. W domu państwa Walów butla pozostała w całości. Zdaniem rzeczoznawcy robiącego ekspertyzę tej sprawy, przyczyną zdarzenia był wybuch gazu (a nie butli). I w takim wypadku odszkodowanie nie przysługuje! Zresztą sam rzeczoznawca napisał, że takie stwierdzenia jest logiczne, "ale nie posiada w pełni wyczerpującego uzasadnienia dowodowego". Rodzinie z gminy Borowie trudno pogodzić się z taką argumentacją - Przecież gdyby instalacja była nieszczelna, poczulibyśmy w domu ulatniający się gaz - mówi pani Joanna. - A my wyjechaliśmy spokojnie, bo żadnego gazu nie czuliśmy... Nieoficjalnie państwo Walowie dowiedzieli się, że gdyby resztki ich domu się spaliły, to odszkodowanie by dostali. W końcu nawet w cytowanym przez firmę paragrafie jest zapis, że za pożar pieniądze przysługują. Tymczasem został on ugaszony w zarodku. Naszej redakcji firma niestety nie odpowiedziała, czy w takiej sytuacji odszkodowanie by przysługiwało. Co teraz? Państwo Walo zastanawiają się nad tym, by pozwać firmę do sądu. Chociaż na to trzeba pieniędzy. A lepiej je przeznaczyć na wykończenie domu. Na razie mieszkają w Borowiu. Bardzo chcieliby jednak w końcu zamieszkać u siebie. A umowę z firmą, oczywiście, zerwali...