E-booki miały być pomysłem na oszczędność. Wszystkie wydawnictwa muszą bowiem przekazywać 18 egzemplarzy każdej opublikowanej przez siebie książki do bibliotek w ramach tzw. egzemplarza obowiązkowego. Jako że co roku pojawia się na rynku blisko 20 tys. nowych tytułów, to zobowiązanie daje kilkunastu największym bibliotekom blisko 300 tys. bezpłatnych książek, a wydawców kosztuje rocznie ok. 11 mln zł. To ogromny haracz. Polska Izba Książki wpadła w związku z tym na pomysł by przynajmniej część książek przekazywanych bibliotekom zastąpić e-publikacjami. Ustalono, że najlepszy byłby układ: 5 książek papierowych, reszta cyfrowych. I kiedy wszystko wydawało się na najlepszej drodze do realizacji, nagle z pomysłu wycofały się największe polskie wydawnictwa, które nie wierzą w to, że ich książkom zapewni się wystarczające bezpieczeństwo w bibliotekach. - Problem piractwa na rynku e-booków jest coraz poważniejszy i nie możemy sobie pozwolić na to, by nasze publikacje wyciekły do internetu - powiedział gazecie Wojciech Jędrychowski z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. E-book czy wersja papierowa? Co wolisz?