Oskarżony będzie też musiał zapłacić nawiązkę w wysokości 300 zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce. Ze względu na trudną sytuację materialną Władysława G. sąd zwolnił go z kosztów procesowych. Wyrok nie jest prawomocny. Sędzia Ewa Gaczyńska podkreśliła, że wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości. - Czyn, którego dopuścił się oskarżony, jest karygodny, niczym nieusprawiedliwiony, nieetyczny i okrutny - powiedziała. Dodała jednak, że sąd uwzględnił jako okoliczności łagodzące fakt, że oskarżony przyznał się do winy, wyraził skruchę i przeprosił za swoje zachowanie. Sąd wziął także pod uwagę trudną sytuację rodzinną i majątkową Władysława G., który utrzymuje się z renty i opiekuje się chorą konkubiną. Według sądu nie ma żadnych dowodów na to, że oskarżony znęcał się nad zwierzęciem przez dłuższy czas, raczej jego brutalne zachowanie wobec psa było jednorazowe. Z ustaleń prokuratury wynika, że w sierpniu ub. roku Władysław G. wyrzucił psa znajomej z czwartego piętra. Policję poinformowali o tym świadkowie zdarzenia. Pies został odwieziony do schroniska dla zwierząt, gdzie był leczony. Po rekonwalescencji zwierzę wróciło do właścicielki, ale dzięki staraniom Radomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, zrzekła się ona do niego praw. Pies trafił do nowej rodziny, która otoczyła go należytą opieką, tymczasem Władysław G. i jego przyjaciółka kupili sobie nowego szczeniaka. Mężczyzna przyznał się w sądzie do winy i przepraszał za swój czyn. Tłumaczył, że wyrzucił zwierzę z balkonu, ponieważ rozzłościło go, bo nie chciało iść do kąpieli.