W poniedziałek Sąd Okręgowy Warszawa-Praga wysłuchał końcowych mów oskarżonych. Sędzia Janusz Jankowski odroczył jednak ogłoszenie wyroku do przyszłego tygodnia z uwagi "na zawiłość wielu zarzutów". Prokuratura wcześniej zażądała dla trójki spośród oskarżonych kar dożywocia, natomiast dla czwartego 25 lat więzienia. Wobec pozostałych podsądnych prokurator wnosił o kary od dwóch do 15 lat więzienia. W 2005 r. grupa Rafała Ł. wydzieliła się wskutek konfliktów z gangu nowodworskiego, którego szefem był jeden z najgroźniejszych polskich przestępców Dariusz K., pseud. Kary. Gdy wkrótce potem doszło do próby zabójstwa Rafała Ł., postanowił on porwać jednego z ludzi "Karego", by wymusić na nim potwierdzenie, że to właśnie on stał za zamachem (trwa oddzielny proces "Karego" za podżeganie do zabicia Rafała Ł.). Bandyci przebrani za policjantów wpadli świtem w sierpniu 2005 r. do domu Artura Z., który miał chwalić się, że wie kto chciał zabić "Zwierzaka" i miał broń, z której strzelano. Został uprowadzony wraz z narzeczoną Małgorzatą R. Oboje wywieziono do parku w twierdzy Modlin; tam ich torturowano i w końcu bestialsko zamordowano. "Zwierzak" zeznawał, że nie planował morderstwa i chciał tylko nagrać oświadczenie Z., kto chciał go zabić. Bandyci biciem i groźbami wymusili takie przyznanie się na Z., ale podczas grożenia mu pistoletem padł strzał, który zranił Z. "Dla wszystkich stało się jasne, że oboje muszą zginąć" - zeznał "Zwierzak" w prokuraturze. Jego kompani zeznawali, że przeciągnął on wtedy dłonią po szyi, dając im jednoznaczny znak. Jak przedstawiała przebieg wydarzeń prokuratura, gdy Z. wrzucono do przygotowanego dołu, ocknął się i zaczął błagać o dobicie. Wtedy jeden z bandytów zabił go strzałem z bliska. Patrząca na to Małgorzata R. była potem duszona przez innego gangstera jego sznurówką. Także ona, leżąc w dole, zaczęła dawać oznaki życia, wówczas bandyta stanął nogą na krtani i przeciął ją nożem. W swym ostatnim słowie przed ogłoszeniem wyroku Rafał Ł. przeprosił za swoje czyny. Pozostali oskarżeni potwierdzali, że brali udział w porwaniu, ale nie planowali morderstwa. - Wszystko co robiłem w grupie wynikało z braku perspektyw na lepsze życie, nigdy nikogo nie zabiłem - mówił jeden z nich, Józef M. Zarzut zabójstwa postawiono czterem gangsterom; trzech pozostałych jedynie uczestniczyło w porwaniu. Prokuratura zarzuciła Ł. i jego ludziom udział w zabójstwach; kierowanie i udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się m.in. rozbojami z użyciem broni palnej, handlem narkotykami i ściąganiem haraczy od prostytutek.