Zgodnie z utrzymanym wyrokiem, Samsel będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie po 15 latach pobytu w więzieniu. Do zabójstwa 13-latka doszło 2 stycznia 2004 roku w Pabianicach. Według ustaleń sądu, dokonał go Samsel wraz z dwoma kompanami, których również łódzki sąd skazał na 25 lat pozbawienia wolności. W dzień zabójstwa skazani, wówczas w wieku 16 i 17 lat, wraz z koleżankami stali na klatce schodowej domu, kiedy chłopiec wieczorem wyszedł na spacer z psem. Bez żadnego powodu na podwórku zaatakowali Damiana. Jeden nich uderzył nastolatka; kiedy ten upadł, związali mu nogi i ręce kablem wyciągniętym ze śmietnika, trzymali go, a Samsel udusił chłopca, zaciskając mu na szyi pętlę ze sznurka do bielizny. Zdaniem sądu, zabijali na zimno, bez żadnego odruchu litości. Po zabójstwie jeden z oskarżonych poszedł na dyskotekę; inny oglądał w telewizji film. Ciało chłopca znalazła jego matka, zaniepokojona, że długo nie wracał do domu. Policja szybko zatrzymała wszystkich sprawców zabójstwa. Samsel, najstarszy ze sprawców, był sąsiadem zamordowanego chłopca. We wniesionej kasacji obrona argumentowała, że zarówno sąd okręgowy jak i apelacyjny w sposób "wybiórczy i instrumentalny" potraktował wyjaśnienia sprawców zbrodni i nie odniósł się do niekonsekwencji i sprzeczności w ich zeznaniach. Obrońca skazanego nie pojawił się jednak osobiście na rozprawie. Prokurator Marek Staszak, odnosząc się do zarzutów podniesionych w kasacji zauważył, że "obrona nie wskazała naruszenia procedury przez sądy niższych instancji", a wszelkie wątpliwości dokładnie rozstrzygnął już sąd apelacyjny. Zdanie prokuratora podzielił SN. Jak powiedział uzasadniając orzeczenie sędzia Tomasz Artymiuk, kasacja nie spełniała podstawowych prawniczych wymogów, a jej treść była powtórzeniem argumentów przedstawionych w apelacji. "Obrońca nie pokusił się nawet o wykazanie, w czym upatruje naruszenie reguł postępowania przez sąd apelacyjny" - dodał Artymiuk. Zabójstwo Damiana trzy lata temu wstrząsnęło Pabianicami. W pogrzebie chłopca wzięło udział kilkaset osób, m.in. uczniowie i nauczyciele gimnazjum, do którego uczęszczał oraz władze miasta.