W piątek 26 czerwca w Warszawie miał miejsce tragiczny wypadek autobusu miejskiego. Pojazd spadł z wiaduktu - zginęła jedna osoba, a 22 zostały ranne. O areszcie dla kierowcy zdecydował sąd na podstawie trzech przesłanek, na które wskazywał prokurator, czyli obawy ucieczki, obawy matactwa poprzez bezprawne wpływanie na gromadzony materiał dowodowy, oraz obawy wymierzenia surowej kary. "Podejrzany przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Przyznał się do tego, że zażył amfetaminę zanim rozpoczął zmianę, zanim wsiadł do autobusu. Będziemy to weryfikować" - powiedziała Mirosława Chyr. Dodała, że prokuratura będzie weryfikować wszystkie okoliczności wypadku na podstawie m.in zeznań świadków i zapisu z rejestratorów w autobusie. "Czekamy, aż kierowca zostanie osadzony w areszcie w warunkach oddziału szpitalnego" - zaznaczyła Chyr. Zobacz też: Nowe ustalenia w sprawie wypadku w stolicy Według informacji RMF FM, kierowca miał tłumaczyć, że zażył amfetaminę przed pójściem do pracy, bo źle się czuł. Samego zdarzenia Tomasz U. nie pamięta. Miał zeznać, że "urwał mu się film". Z danych zgromadzonych w trakcie śledztwa wynika, że Tomasz U. od listopada 2014 r. do marca 2018 r. był 13-krotnie karany za wykroczenia w ruchu drogowym, w tym za przekroczenie prędkości, niestosowanie się do znaków i sygnałów drogowych. "Podejrzany uprawnienia do kierowania autobusem uzyskał w kwietniu 2019 r., zaś już w maju 2019, bez żadnego doświadczenia w prowadzeniu autobusu, został zatrudniony jako kierowca autobusu miejskiego" - przekazała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mirosława Chyr.