"Gdy autobus spadał, ochraniałam córkę swoim ciałem. To było dla mnie najważniejsze. Bałam się. Podejrzewam, że inni też" - powiedziała dziennikarzom pani Elwira, podróżująca wraz z córką autobusem, który w czwartek (25 czerwca) w Warszawie spadł z wiaduktu.
Pani Elwira wraz z małym dzieckiem - córeczką Natalią - siedziała w przedniej części autobusu linii 186. Samego momentu uderzenia nie pamięta. "Nie opowiem dokładnie, jak wyglądał moment wypadku, bo jestem w szoku" - wyjaśniła dziennikarzom.
Ani matka, ani jej córeczka nie doznały w wypadku poważniejszych obrażeń. Dziewczynka jakiś czas po zajściu była spokojna, uśmiechała się.
Pani Elwira zapytana przez grupę dziennikarzy, jaka była jej pierwsza reakcja, przyznała, że zaczęła chronić córkę własnym ciałem. "To było dla mnie najważniejsze. Bałam się. Podejrzewam, że inni też" - powiedziała dziennikarzom.
Pytana, w jaki sposób wydostała się z autobusu, odparła, że wyciągnął ją albo jeden z poszkodowanych, albo ze świadków zdarzenia.
Pani Elwira już po akcji ratunkowej rozmawiała o zdarzeniu z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim.
W wyniku wypadku autobusu na moście Grota-Roweckiego w Warszawie 22 osoby są ranne, jedna osoba zginęła.
Dodawanie komentarzy pod tym artykułem zostało wyłączone
Grupa Interia.pl przeciwstawia się niestosownym, nasyconym nienawiścią komentarzom, niezależnie od wyrażanych poglądów. Jeśli widzisz komentarz w innych serwisach, który jest hejtem – wyślij nam zgłoszenie.