Siedzimy w małej sali na drugim piętrze. Szkolenie dla pracowników. Nieodpłatne i nieobowiązkowe. Termin - sobota rano - odstraszył kilka początkowo chętnych osób. Jest nas sześcioro oraz prowadzący - pielęgniarz Paweł Wójcik, który 19 lat "jeździł" warszawską karetką i ratował ludzkie życie. Teraz uczy innych: co robić, jak się zachować i o czym pamiętać, udzielając pierwszej pomocy. Oswoić strach przed śmiercią Kilka słów wprowadzenia, profesjonalny instruktaż i kolej na nas. Na podłodze leży fantom, nazwany pieszczotliwie "Anią", a my jesteśmy w sklepie, biurze, na stacji benzynowej - w zależności od wymyślonego przez Pawła scenariusza. Ktoś zasłabł, stracił przytomność, dostał ataku serca, ma padaczkę, albo jest po prostu - jak bela - pijany... Tysiące możliwości, ale jedna rzecz pewna - jeśli mu nie pomożemy, może umrzeć. To tylko szkolenie, ale niektórym trzęsą się ręce, pojawiają się silne emocje - bo przecież, z czego doskonale zdajemy sobie sprawę, takie sytuacje zdarzają się naprawdę i - wbrew pozorom - nie tak rzadko. - Pamiętajmy, że w pierwszej kolejności musimy upewnić się, czy jest bezpiecznie, czy nic nam i poszkodowanemu nie grozi - mówi Paweł. - Nasze bezpieczeństwo jest bezwzględnym priorytetem - jeśli nam przydarzy się coś złego, to za chwilę będziemy mieli dwie osoby poszkodowane albo - w najgorszym wypadku - dwa zgony. Co może być zagrożeniem? Urządzenia elektryczne, ruch uliczny, tlenek węgla, a nawet pies, pilnujący swojego "zasłabniętego" pana - dodaje. 999 zgłoś się... albo 112 Kiedy nie jesteśmy w miejscu zdarzenia sami, warto poprosić stojącą obok, konkretną osobę, by poczekała i - w razie czego - nam pomogła. Jeśli poszkodowany reaguje na nasz głos ("Czy mnie pan/pani słyszy?") i ocknie się po tym, jak potrząśniemy delikatnie jego ramionami, zostawiamy go w pozycji, w której go zastaliśmy, oczywiście, o ile nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo, i staramy się dowiedzieć jak najwięcej o jego stanie (może ma padaczkę, może cukrzycę?). Jeśli zajdzie potrzeba, wzywamy pomoc, monitorując - do przyjazdu karetki - sytuację. GRUPA R2 ZNÓW W AKCJI - BĘDZIE RATOWAĆ KRAKOWIAN Nie zastanawiajmy się więc, czy aby na pewno ułożyliśmy dłonie na środku klatki piersiowej, czy uciskamy z częstotliwością 100/min i na głębokość 4, 5 cm... Owszem, jest to ważne i trzeba na to zwrócić uwagę, ale jeżeli nasza niewiedza nas paraliżuje, pamiętajmy: nicnierobienie jest w takim przypadku najgorszym z możliwych wyjść! To samo dotyczy wykonywania oddechów. Nie zawsze mamy ochotę na kontakt usta-usta z kimś zupełnie nam obcym. Co wtedy? - Podjęcie samych uciśnięć klatki piersiowej może uratować i często ratuje życie - objaśnia Paweł. Uciskając ją, uruchamiamy krążenie krwi, a kompresja i dekompresja klatki powoduje nieznaczne dotlenienie płuc. Przepływająca przez nie krew dotlenia się i wędruje do głowy i innych narządów - dodaje. "DOROŚLI PANIKUJĄ I CZEKAJĄ NA KARETKĘ POGOTOWIA Samo użycie defibrylatora nie jest zbyt skomplikowane. Nie bójmy się więc - jeśli mamy tylko taką możliwość - sięgnąć po niego w razie potrzeby. Urządzenie to samo zdiagnozuje stan poszkodowanej osoby i zdecyduje, czy defibrylacja jest konieczna czy nie. Dzięki wydawanym przez nie instrukcjom głosowym poradzimy sobie nawet wtedy, gdy nigdy nie mieliśmy z takim sprzętem do czynienia. Wystarczy włączyć defibrylator, przykleić - zgodnie z zamieszczonymi na nich rysunkami - elektrody, zachować zimną krew i po prostu słuchać instrukcji. Postępując zgodnie z nimi, nikomu nie zaszkodzimy, a uratować możemy ludzkie życie. Działaj szybko, ale z głową! Dobrze jest wiedzieć, gdzie w naszym mieście znajdują się tego typu urządzenia. Powinniśmy ich szukać na najbardziej ruchliwych ulicach, placach, dworcach i w urzędach. Jeśli mamy taką możliwość, poprośmy zatrzymaną przez nas do pomocy osobę o przyniesienie defibrylatora, a sami rozpocznijmy reanimację. Kiedy tylko sprzęt zostanie nam dostarczony, użyjmy go jak najszybciej. Zachowując - rzecz jasna - podstawowe zasady bezpieczeństwa, czyli pamiętając, że nikt (włącznie z nami) nie może dotykać poszkodowanego w chwili prowadzenia analizy rytmu przez AED, ani podczas wyładowania - jeżeli jest wskazane. LUDZIE UMIERAJĄ, BO WCIĄŻ NIE UMIEMY POMAGAĆ ŚMIERĆ PO 10 MINUTACH NUMERY ALARMOWE W POLSCE - ZOBACZ I ZAPAMIĘTAJ