- Kilka minut po godz. 10. usłyszeliśmy potworny huk, podłogi zaczęły drgać. Później usłyszałem wycie syren i wyprowadzono nas z budynku - powiedział jeden ze świadków, pracownik firmy mieszczącej się nad Star Cafe. W wyniku eksplozji kawiarnia została doszczętnie zniszczona, zawalił się strop pomiędzy Star Cafe a piwnicami. Na miejsce przyjechało blisko 20 jednostek straży pożarnej, policja i karetki pogotowia. Ulica Tamka została zamknięta. - Wiedzieliśmy, że w środku byli ludzie, trzeba było ustalić, ile i ewakuować ich - wyjaśnił rzecznik mazowieckiej straży pożarnej Dariusz Osucha. Wkrótce okazało się, że w chwili wybuchu w pomieszczeniach Star Cafe znajdowały się cztery osoby - według relacji świadków pracownicy i właściciele. Na początku ratownicy zdołali wyciągnąć z gruzowiska mężczyznę i kobietę. Natychmiast przewieziono ich do szpitala. - Do mojego biura przyniesiono ranną dziewczynę. Znałam ją. Często robiła dla mnie kanapki, zawsze miła, zawsze uśmiechnięta. Nie było z nią najlepiej - powiedziała młoda kobieta, pracująca w firmie sąsiadującej z kawiarnią. - Do Star Cafe przychodzili ludzie z okolicznych firm na kanapki, ciastka. Gdyby do wybuchu doszło o godz. 13., ofiar byłoby znacznie więcej - dodał inny świadek. Jak poinformowali lekarze, stan dziewczyny jest stabilny, mężczyzna ma poparzenia dużej powierzchni ciała i jest w stanie ciężkim. Przez prawie dwie godziny spod zawalonego stropu wydobywano trzecią ofiarę eksplozji - mężczyznę. - Wzywał pomocy, dawał nam sygnały, musieliśmy jednak do niego dotrzeć, usuwając beton i gruz - relacjonował Osucha. Mężczyzna także w stanie ciężkim, m.in. z rozległymi poparzeniami ciała, trafił do szpitala. Jak poinformował pełnomocnik szpitala na Solcu Wojciech Bukowski, jedna z rannych osób ma też obrażenia natury ortopedycznej. Kilkanaście minut później wyciągnięto zwłoki kobiety. Według strażaków zginęła od razu, przygnieciona betonowymi płytami. - Wiedzieliśmy, że prawdopodobnie nie żyje, bo nie dawała żadnych znaków. Została szybko zlokalizowana, trudno było jednak do niej dotrzeć - powiedział Osucha. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną eksplozji. Zdaniem strażaków i policjantów, mogło dojść do wybuchu butli z gazem. - W miejscu zdarzenia znaleziono butle z gazem propan-butan, w kawiarni nie było stałej instalacji gazowej. Czy to było jednak przyczyną, czy coś innego na razie trudno powiedzieć - dodał. Na miejsce przyjechał także wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Andrzej Brachmański.