Wojewoda podkreślił, że obaj ratownicy - Piotr Adamkowski i Marcin Gliński - nie byli tego dnia na służbie, nie byli w związku z tym przygotowani do działania ratowniczego, a mimo to nie wahali się zaryzykować własnego zdrowia i życia. Wojewoda wystąpił o nadanie im odznaczeń państwowych. - Obaj ratownicy nie mieli typowego wyposażenia. Przewozili akurat uczestników pokazów lotniczych na drugą stronę Wisły. W chwili wypadku byli niedaleko. Nie zawahali się skoczyć z pomocą na ratunek pilotowi, który znalazł się pod wodą, żeby ratować jego życie. Nie udało się, ale gdyby nie ta próba pomocy, nie wiedzielibyśmy na pewno, czy była taka możliwość, czy nie - powiedział Kozłowski. Dodał, że ratownicy byli na miejscu w niecałe dwie minuty po wypadku. Ratownicy wydobyli pilota z Wisły, by przetransportować go na brzeg rzeki, gdzie podjęto akcję reanimacyjną; następnie przewieziono go do szpitala. Przyznali, że nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z tego typu akcją. - Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Na wodzie unosiła plama paliwa. Nie da się tego z niczym porównać - powiedział Gliński. - Skakaliśmy w kąpielówkach, nie wiedzieliśmy, co jest pod wodą. Trudno było uwolnić pilota z pasów, którymi był zapięty, nie mieliśmy noży, nie mieliśmy pianek ochronnych - dodał Adamkowski. W trakcie uroczystości minutą ciszy oddano hołd kpt. Szufie. Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że pilot zmarł na skutek wielonarządowych obrażeń głowy i tułowia - nie stwierdzono oznak utonięcia. W poniedziałek w porcie przy płockiej Stoczni Rzecznej Centromost otwarto punkt wyczekiwania zespołu ratownictwa wodnego, stanowiącego załogę karetki wodnej, zakupionej i wyposażonej za ponad 400 tys. zł przez tamtejszy oddział wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego. Łódź ratunkowa ze specjalistycznym sprzętem, który posiadają lądowe karetki reanimacyjne, będzie pełniła służbę na Zbiorniku Włocławskim na Wiśle w okolicach Płocka od 1 lipca do końca września. To druga karetka wodna na Mazowszu, po łodzi wprowadzonej do służby w 2010 r. na Zalewie Zegrzyńskim, która oprócz pracy na macierzystym akwenie, uczestniczyła m.in. w akcji ratowniczej podczas ubiegłorocznej powodzi, jaka dwukrotnie nawiedziła gminy Słubice i Gąbin pod Płockiem. W ocenie dyrektor płockiego oddziału wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego Lucyny Kęsickiej, wodna karetka ma ogromne znaczenie dla działań ratowniczych na Wiśle, ponieważ skróci czas podjęcia akcji ratującej życie i transportu pacjenta do szpitala. - Zdarzało się, że po wypadku, do którego doszło na Wiśle, trzeba było dotrzeć z pacjentem na brzeg w miejsce, gdzie była możliwość, by dojechała karetka lądowa. Czas transportu pacjenta wydłużał się. Teraz będzie możliwość ratowania pacjenta na łodzi, zanim karetka dotrze, zanim pacjent dotrze do szpitala. Zyskujemy cenne minuty - zaznaczyła Kęsicka. - Pogotowie ma być tam, gdzie są ludzie potrzebujący pomocy - podkreślił wojewoda. Kozłowski dodał, że skrócenie czasu przetransportowania pacjenta do szpitala ma zasadnicze znaczenie w każdej akcji ratunkowej. Przyznał, że karetka wodna może okazać się pomocna nie tylko w niesieniu pomocy na Wiśle, ale także jako środek transportu po wypadku w pobliżu rzeki. - W województwie mazowieckim realizujemy od czterech lat konsekwentnie strategię skrócenia dojazdu do pacjenta na wezwanie i skrócenia dojazdu do szpitala - oświadczył Kozłowski. Wojewoda przypomniał, że w ciągu ostatnich czterech lat na Mazowszu, gdy wprowadzono do służby dwa nowoczesne śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i 30 nowych miejsc wyczekiwania karetek, które nie są już zgrupowane w jednym miejscu, średni czas dotarcia zespołu ratowniczego do pacjenta skrócił się o połowę, z ok. 25 do około 12-13 minut.