Astronom przypomniał, że orbita słynnej kometa Halley'a przecina się z orbitą Ziemi w dwóch miejscach. - Materiał pozostawiony przez kometę w jednym z tych miejsc daje meteory z roju Eta Aquarydów, a w drugim z roju Orionidów. W Polsce dobrze znany jest ten ostatni rój, znacznie mniej słyszy się o pierwszym i to pomimo tego, że potrafi być on 2-3 razy aktywniejszy od Orionidów - zauważył dr Olech. Jak wyjaśnił, przyczyna tkwi w położeniu radiantu Eta Aquarydów (czyli miejsca, z którego zdają się wybiegać jego meteory). W Polsce, na przełomie kwietnia i maja, wschodzi on dopiero w okolicach północy i nawet nad samym ranem nie znajduje się wysoko. - O ile więc obserwatorzy na niższych szerokościach geograficznych i w okolicach równika, widzą Eta Aquarydy jako duży rój potrafiący dać nawet 60-70 meteorów na godzinę, w Polsce możemy liczyć co najwyżej na kilka zjawisk i to na rozjaśnionym poranną łuną niebie - tłumaczył. Dodał, że smuga pyłu pozostawiona przez kometę Halley'a jest szeroka, przez co Ziemia przechodzi przez nią przez ponad miesiąc. Dzięki temu Eta Aquarydy możemy obserwować od 19 kwietnia aż do 28 maja. Samo maksimum aktywności roju jest bardzo szerokie, bo trwa od 3 do 10 maja. - Największe szanse na najwyższą liczbę meteorów mamy jednak w okolicach nocy z 5 na 6 maja - powiedział naukowiec. Jego zdaniem w tym roku warunki do obserwacji roju są bardzo dobre i nawet obserwatorzy w Europie mogą liczyć na zauważalne liczby meteorów. - Wszystko to za sprawą dwóch czynników. Samo maksimum aktywności roju jest spodziewane 6 maja o godzinie 3 nad ranem.(...) O tej porze radiant roju będzie znajdował się prawie 10 stopni nad horyzontem. Do wschodu Słońca w Polsce pozostaną jeszcze dwie godziny, co powoduje, że od 3 do 4 nad ranem wystąpią rozsądne warunki do podziwiania samego maksimum aktywności roju. Po drugie, w obserwacjach nie będzie przeszkadzał także Księżyc, którego nów wypada 10 maja - opisał astronom.