Jak przypomniał naukowiec, starożytni i średniowieczni astronomowie znali tylko sześć planet, które doskonale widać gołym okiem, czyli Merkurego, Wenus, Ziemię, Marsa, Jowisza i Saturna. Siódma planeta - Uran - także jest widoczna okiem nieuzbrojonym, ale została odkryta dopiero w roku 1781. - Pierwszą planetą, do której dojrzenia potrzebujemy lornetki lub teleskopu jest Neptun. Oprócz lornetki przydaje się także dokładna mapa nieba, dzięki której taką planetę znacznie łatwiej odnaleźć. Oba te fakty powodują, że tak naprawdę Neptuna na własne oczy widziała wąska grupa astronomów zawodowych i miłośników astronomii - dodał astronom. Są jednak okresy - wyjaśnił - kiedy Neptuna odnaleźć łatwiej. - Z takim momentem będziemy mieli do czynienia wieczorem 13 stycznia. Dokładnie o godzinie 17 naszego czasu do Neptuna, na odległość tylko jednego stopnia (dwie tarcze Księżyca) zbliży się bardzo jasna Wenus - powiedział dr Olech. Zaznaczył, że o tej porze jest już w Polsce ciemno, bo Słońce zachodzi ponad godzinę wcześniej. - Co więcej, Wenus i Neptun świecą wtedy około 15 stopni nad południowo-zachodnim horyzontem, więc z ich odnalezieniem nie powinno być problemu, tym bardziej, że planeta bogini miłości jest wtedy najjaśniejszym obiektem na niebie - zauważył. Naukowiec dodał, że gdy spojrzymy przez lornetkę na Wenus, w polu widzenia będzie także Neptun. - Trzeba tylko pamiętać, że jest on od Wenus aż 60 tysięcy razy słabszy. Niecały stopień pod Wenus znajdziemy gwiazdę z konstelacji Wodnika, która jest na granicy zasięgu gołym okiem, a w lornetce będzie doskonale widoczna. Dokładnie stopień od Wenus, w kierunku północno-zachodnim od niej, znajdziemy Neptuna - wyjaśnił dr hab. Olech.