Uroczystość zbiegła się ze śmiercią patronki, która zmarła w poniedziałek rano w warszawskim szpitalu przy ul. Płockiej. Na uroczystość przybyła sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, Ewa Junczyk-Ziomecka, Gołda Tencer z Fundacji Shalom, przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej, kuratorium, stołecznego ratusza, dzielnicy Praga Południe oraz Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu. Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta podkreśliła, że to swoiste zrządzenie losu, że pierwsza polska szkoła otrzymała imię Ireny Sendler właśnie w dniu jej śmierci. - To oznacza, że będzie ona nadal żyła, nie tylko jako patronka, ale także jako przykład. Przykład pokonywania obojętności - zaznaczyła sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Podczas uroczystości przekazano szkole sztandar, ufundowany przez Fundację Shalom, na który następnie przedstawiciele uczniów złożyli ślubowanie. Burmistrz Pragi Południe Tomasz Kucharski odczytał także oficjalny akt nadania placówce imienia. Na zakończenie uczniowie przedstawili inscenizację "Życia w słoiku", sztuki opartej na życiu I. Sendlerowej. Jak opowiadała dziennikarzom koordynator uroczystości i opiekunka koła judaica, Katarzyna Ludwiniak, przygotowania do nadania szkole imienia Ireny Sendlerowej zaczęły się już cztery lata temu. - Nad wyborem patronki głosowali uczniowie, rodzice i nauczyciele i dużą przewagą głosów zwyciężyła pani Sendlerowa. Od tego czasu zaczęliśmy się przygotowywać do dzisiejszej uroczystości - powiedziała Ludwiniak. Wedle jej słów szkoła przez cały czas była w stałym kontakcie z Ireną Sendler. - Miałam szczęście znać panią Irenę osobiście, w związku z tym odwiedzaliśmy ją przy wielu okazjach. Co roku odbywały się różnego typu projekty edukacyjne związane z jej osobą i z uratowanymi przez nią dziećmi żydowskimi. W zeszłym roku zrobiliśmy polską wersję spektaklu "Życie w słoiku", opowiadającego o losach Ireny Sendlerowej - mówiła Ludwiniak. Pytana o reakcję uczestniczących w spektaklu dzieci na wieść o śmierci Ireny Sendlerowej przyznała, że bardzo to przeżyły. - Dzieci występujące w spektaklu wielokrotnie spotkały panią Irenę osobiście, dlatego zareagowały bardzo emocjonalnie, to był jeden wielki płacz - dodała Ludwinik. - Mimo wieści o śmierci pani Ireny postanowiliśmy nie zmieniać harmonogramu uroczystości, jedynie nadać jej poważniejszy charakter, a obrazy i sztandar przystrojono żałobną szarfą. Wyszliśmy z założenia, że to hołd dla naszej patronki zwłaszcza, że pani Irena wiedziała, że uroczystość odbędzie się dzisiaj - podkreśliła Ludwiniak. Jak zaznaczyła, zasmucił ją tylko fakt, że wielu gości, którzy wcześniej nie przyjęli zaproszenia na uroczystość, nagle zgłosiło chęć przybycia. - To było przykre - przyznała Ludwiniak. W 1942 r. Irena Sendler podjęła współpracę z powstałą wówczas konspiracyjną Radą Pomocy Żydom "Żegota" organizując m.in. ucieczki z getta. Kiedy w drugiej połowie roku rozpoczęła się likwidacja Getta Warszawskiego, Sendler zainicjowała szeroko zakrojoną akcję ratowania dzieci. Wyprowadzane z getta, były umieszczane w polskich rodzinach, sierocińcach i klasztorach w Warszawie, Turkowicach i Chotomowie. Przygotowywano im fałszywe dokumenty i wspomagano materialnie. Uratowano w ten sposób 2,5 tys. dzieci. Pod koniec 1943 roku Irenę Sendler aresztowało gestapo. Została skazana na śmierć, ale dzięki wysokiemu okupowi wpłaconemu przez "Żegotę" została rozstrzelana tylko "na papierze". Do końca wojny ukrywała się pod fałszywym nazwiskiem.