Władze miasta mówią: dosyć i główkują, jak zmusić ludzi do zameldowania się - pisze "Dziennik". - Warszawa liczy 1,7 mln mieszkańców. Z badań wynika, że z komunikacji miejskiej codziennie korzysta 3 mln osób. Jest więc 1,3 mln różnicy. Przyjmijmy, że połowa to mieszkańcy podwarszawskich miejscowości dojeżdżający do pracy. Reszta to osoby niezameldowane - tłumaczy Jarosław Jóźwiak z gabinetu prezydenta Warszawy. Według ostrożnych szacunków ratusza, w stolicy tych bez meldunku jest około 500 - 700 tys. Dlaczego jest to problem? Otóż jeżdżą po miejskich drogach, korzystają ze szpitali, komunikacji, choć nie łożą na nie ani złotówki. Ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego wskazuje algorytm, według którego wylicza się, ile z podatku dochodowego od osób fizycznych trafia do gminy. W przypadku stolicy około 45 proc. podatku każdego zameldowanego warszawiaka trafia do miejskiej kasy. W 2006 r. uzbierało się z tego 2,5 mld zł. Gdyby zameldowali się wszyscy, wpływy wzrosłyby nawet o miliard. - To tylko szacunki. Ale nawet gdyby wpływało kilkaset milionów więcej, to i tak gra jest warta świeczki - mówi Jarosław Jóźwiak. Powody niemeldowania się są różne. Od lenistwa, przez brak własnego mieszkania, po względy finansowe, jak chociażby niższa stawka za ubezpieczenie samochodu na prowincji. Najczęściej jednak wynika to z tego, że właściciele mieszkań nie chcą meldować lokatorów. Ratusz przygotowuje kampanię społeczną zachęcającą do meldowania się. Akcja ma ruszyć wiosną - zapowiada "Dziennik".