Akcja ewakuacyjna trzech budynków przy ulicy Banacha, którą wszczęto po tym jak w czwartek po południu z samochodu dostawczego wypadły butle z gazem, dobiega końca. Straż pożarna ewakuowała sto osób. Nie było osób poszkodowanych. Mł. bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik prasowy mazowieckiej straży pożarnej, poinformował, że podejrzewano wyciek butli z gazem, jednak po jej sprawdzeniu nie stwierdzili, by doszło do jej rozszczelnienia. "Strażacy nie wykryli stężeń wybuchowych, nie widać żadnego wycieku. Butla zostanie przewieziona do zbiornika tymczasowego na Polach Mokotowskich, gdzie będzie dalej zapobiegawczo chłodzona" - powiedział. Blokada skrzyżowania Jak relacjonował reporter RMF FM Mariusz Piekarski, niemal całe skrzyżowanie ulic Banacha oraz Żwirki i Wigury było zablokowane. Dokoła stało kilka wozów straży pożarnej. Wszystko działo się tuż obok wjazdu do szpitala klinicznego. Nie zdecydowano się jednak na ewakuację pacjentów. Biała furgonetka stojąca na ul. Banacha była z dwóch stron nieustannie polewana z węży strażackich, by schłodzić butle z gazami. Wyjątkowo niebezpieczna mieszanka Samochód przewoził trzy butle z acetylenem, cztery z wodorem oraz paletę z butlami z tlenem. Mieszanka jest więc wyjątkowo niebezpieczna. Część butli spadła z samochodu, inne przewróciły się na furgonetce po tym, jak auto gwałtownie hamowało. Istnieje duże ryzyko, że niektóre z butli się rozszczelniły. Akcja schładzania pojemników może potrwać nawet kilka godzin. Potem mają zostać przeniesione do specjalnego zbiornika z wodą. Mariusz Piekarski, Opracowanie: Joanna Potocka Więcej na stronie RMF24.pl