Także rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że dotychczasowe ustalenia nie wskazują, by funkcjonariusze dopuścili się złamania prawa w tej sprawie. Stała się ona głośna po wypowiedzi Andrzeja Rzeplińskiego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w czwartek na antenie radia TOK FM. Według profesora młody mężczyzna zgłosił się na policję, bo chciał zeznawać jako świadek. Nie wrócił jednak do domu. - 27 maja rodzice otrzymali tragiczną informację, że ich syn powiesił się w areszcie. Pozwolono im obejrzeć zwłoki. Obrażenia nie wskazywały jednak na śmierć przez powieszenie: miał obite nerki i czarne jądra - ujawnił Rzepliński. - Sekcja zwłok przeprowadzona w tej sprawie nie wykazała, by na ciele mężczyzny były inne obrażenia niż po pętli - powiedziała Mazur. Jak dodała, prokuratura nadal będzie prowadzić śledztwo. - Chcemy m.in. wyjaśnić, czy nie doszło do innych nieprawidłowości ze strony funkcjonariuszy. Mieli oni m.in. obowiązek kontrolować go co pół godziny - dodała. Sokołowski podkreślił natomiast, że trudno mu powiedzieć, na jakiej podstawie prof. Rzepliński wysnuł tak poważny zarzut w stosunku do policjantów. - Zależy nam na bardzo dokładnym wyjaśnieniu tego tragicznego zdarzenia - dodał. Według jego relacji młody człowiek zgłosił się na policję 25 maja. Był podejrzewany o udział w rozboju, do którego doszło 23 lutego bieżącego roku i dostał wezwanie do stawienia się na komisariat. - O 20.15 przebadał go lekarz, który nie stwierdził żadnych nieprawidłowości ani przeciwwskazań do zatrzymania go. Następnego dnia przewieziono go do sądu, który rozpatrywał wniosek o areszt. Wrócił stamtąd ok. godz. 15 i trafił do celi - relacjonował Sokołowski. Według niego jeszcze o 16.30 obserwujący mężczyznę policjanci nie zauważyli nic niepokojącego - siedział na pryczy. Pół godziny później w trakcie kontroli zobaczyli, że wisi na fragmencie koca. - Odcięto go, natychmiast wezwano pogotowie. Był reanimowany. Zmarł następnego dnia ok. 4.30 w szpitalu - dodał Sokołowski. Zaznaczył też, że rodzice o śmierci syna zostali powiadomieniu w dniu, kiedy to nastąpiło - 27 maja. Ekspert z zakresu medycy sądowej Bronisław Młodziejowski powiedział, że powstanie zabarwień m.in. na plecach i jądrach osoby, która się powiesiła, jest możliwe. To - jak dodał - tzw. plamy opadowe powstałe w momencie, gdy ustaje krążenie, a krew pod wpływem siły grawitacji przemieszcza się do naczyń żylnych i włosowatych w najniżej położonych częściach ciała. - Osoba przeprowadzająca sekcję zwłok nie ma jednak żadnych problemów z rozstrzygnięciem, czy takie przebarwienia to efekt urazu, czy właśnie przemieszczenia się krwi - dodał.