Do zdarzenia doszło we wtorek (21 lipca), kilkanaście minut po godz. 12 przy Wisłostradzie. "To były dosłownie sekundy. Gdyby nie błyskawiczna reakcja strażników miejskich, doszłoby do tragedii" - powiedział w środę (22 lipca) Jerzy Jabraszko z referatu prasowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy. Jak wyjaśnił, strażnicy miejscy właśnie wsiadali do radiowozu po zakończonym patrolowaniu Skweru 1. Dywizji Pancernej WP, znajdującym się tuż przy Wisłostradzie. Chwilę przed odjazdem zwrócili jednak uwagę na mężczyznę, który jechał rowerem po ścieżce znajdującej się na skarpie. Obok niego na rowerkach jechało troje dzieci. "W pewnym momencie najmłodsze z nich straciło panowanie nad rowerkiem i zaczęło bardzo szybko, bez żadnej kontroli, zjeżdżać ze stromego zbocza - prosto w kierunku ruchliwej trasy" - relacjonował Jabraszko. Całą sytuację zauważyli strażnicy miejscy. "Funkcjonariusze natychmiast wysiedli z radiowozu i pobiegli w stronę malucha" - zaznaczył Jabraszko. Jak dodał, jeden z nich w ostatniej chwili zatrzymał pędzący pojazd i uratował dziecko przed wjechaniem wprost pod przejeżdżające auta. Jak zapewnił Jabraszko, czterolatkowi, oprócz tego, że mocno się przestraszył, nic się nie stało. Po chwili do funkcjonariuszy podjechał równie wystraszony ojciec z dwójką dzieci, który podziękował strażnikom miejskim za uratowanie dziecka.