- Do zatrzymań doszło dziś w nocy. Policjanci odzyskali też dwa skradzione na warszawskim Ursusie i w Sulejówku auta - audi i nissana - powiedziała Tietz. Policjanci z wydziału do walki z przestępczością samochodową KSP zajmowali się tą sprawą od wielu miesięcy. Z ich ustaleń wynikało, że gang działający na terenie Warszawy i jej okolic kradnie drogie auta, rozbiera je na części, a te następnie hurtowo sprzedaje na giełdzie samochodowej w Słomczynie. W śledztwie funkcjonariusze współpracowali m.in. z warszawskim CBŚ. - Wymiana informacji i wspólna analiza postępowania pozwoliły na ustalenie miejsc przebywania sprawców, a także trasy, którą transportują auta do dziupli. Zorganizowano tam zasadzkę - dodała Tietz. W nocy policjanci w jednej z podwarszawskich miejscowości zauważyli trzy auta. Wśród kierowców jednego z nich rozpoznali 30- letniego Marcina R., ps. Rydwanek. - Wszystko wskazywało na to, że jadący jako pierwszy daewoo lanos pilotuje dwa skradzione samochody do złodziejskiej dziupli. Na jednym ze skrzyżowań samochody się rozdzieliły. Złodzieje nie zdawali sobie sprawy, że cały czas są obserwowani przez policjantów - podkreśliła Tietz. Kiedy funkcjonariusze próbowali zatrzymać audi, kierujący nim "Radwanek" zaczął uciekać. - Usiłował staranować policyjny radiowóz. Uderzył w bok policyjnego nieoznakowanego auta i odbił się od nadjeżdżającego tira. W końcu wjechał w polną drogę i tam został zatrzymany - relacjonowała Tietz. W tym samym czasie inni policjanci zatrzymywali dwa pozostałe auta. Kierowca nissana, widząc blokadę, próbował przejechać jednego z funkcjonariuszy. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy policjanci oddali strzał w koło samochodu. Dwaj pozostali zatrzymani to 22-letni Piotr W. i 44-letni Ireneusz K., ps. Renek. - Funkcjonariusze ustalili też, że oba auta zostały skradzione w ciągu ostatniej doby - zaznaczyła Tietz. Jak dodała, w akcji uczestniczyli także policjanci z Piaseczna. "Radwanek" jest dobrze znany policji, był też wielokrotnie zatrzymywany za kradzieże kilkudziesięciu aut. W 2005 roku wyszedł z aresztu, gdzie miał ponownie zgłosić się do odbycia kary. Datę jego stawienia się skutecznie odraczali jednak obrońcy, a Marcin R. i jego grupa w tym czasie - jak podkreślają policjanci - kradli samochody. Teraz grozi im do 10 lat więzienia.