"To najbardziej hejterski, a jednocześnie najbardziej popularny obszar internetu, w którym atakuje się Prawo i Sprawiedliwość. Z naszego śledztwa wynika, ze stoi za nim człowiek Platformy Obywatelskiej, zatrudniony nie tylko w PO, ale też w warszawskim ratuszu. Partia sowicie go opłaca, choć nie chce się do tego przyznać. Ujawniamy jedną z największych tajemnic formacji Grzegorza Schetyny" - czytamy w tygodniku. "Sieci" szukają "winnego" "SokzBuraka to przede wszystkim profile na Facebooku i Twittterze. Powszechnie uważa się za stronę z memami, żartami związanymi z polityką. Ale do śmiechu jest tam tylko tym, którzy nienawidzą PiS, uwielbiają PO, nie przeszkadza im knajacki język publicznej debaty i nie silą się na weryfikowanie prawdziwości tego, co czytają. Bo SokzBuraka to mieszanka drwin, manipulacji i kłamstw" - wskazują autorzy teksu Marek Pyza i Marcin Wikło. "Zawsze przeciw PiS i jego najważniejszym postaciom. Po bandzie, bez hamulców" - podkreślono. "To tutaj internauci zostali nakarmieni kłamstwem o aborcji, której miała dokonać Małgorzata Wassermann, oraz niewybrednymi kpinami z prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego. To tutaj była największa chyba kumulacja fotografii Beaty Szydło czy Jarosława Kaczyńskiego z powykrzywianymi twarzami. Trzeba naprawdę się postarać, by znaleźć tak złe ujęcia i dodać do nich jeszcze zmyślone cytaty" - zaznaczono. "Dotarliśmy do dokumentów i ludzi potwierdzających, ze SokzBuraka to oręż Platformy Obywatelskiej w politycznej walce. Wiemy, kto za tym stoi" - czytamy. "Sieci" informują, że z SokiemzBuraka związany jest Mariusz Kozak-Zagozda, który wykupił domenę w 2014 roku, strona miałaby również być połączona z profilem na Facebooku. On sam twierdzi jednak, że pozbył się domeny w 2017 roku. "Mariusz Kozak-Zagozda być może formalnie oddał domenę sokzburaka.pl, ale nie jest prawdą, że nie ma nic wspólnego z hejterskimi profilami SzB w mediach społecznościach. Do administrowania profilem SzB na Twitterze służy jego e-mail, a także używany przez niego numer telefonu" - czytamy. Według ustaleń tygodnika Mariusz Kozak-Zagozda jest zatrudniony w stołecznym ratuszu w biurze marketingu. Zdaniem gazety od kwietnia miał tam zarobić w ciągu pięciu miesięcy co najmniej 25 tys. zł. "Drugim jego etatem jest praca w partii Platforma Obywatelska. Jest tam zatrudniony od lutego 2018 roku do dziś. Jego wynagrodzenie to miesięcznie od kilku do kilkunastu tysięcy zł (w sumie ponad 150 tys.) - podkreślono. "W tym samym czasie współpracuje także z Klubem Parlamentarnych Platforma Obywatelska - Koalicja Obywatelska, co miesiąc takie same pieniądze, też kilka tysięcy" - czytamy. Autorzy dodają, że Mariusz Kozak-Zagozda we wrześniu, październiku i listopadzie 2018 roku wykonuje zlecenia dla KKW Platforma Nowoczesna Koalicja Obywatelska (przed wyborami samorządowymi), w kwietniu i maju 2019 r. dla KKW Koalicja Europejska PO-PSL (przed wyborami do PE). Warszawscy radni PiS komentują Na poniedziałkowej konferencji prasowej, przed wejściem do stołecznego Biura Marketingu, warszawska radna Olga Semeniuk poinformowała, że wraz z radnym Dariuszem Lasockim wystosuje do miasta zapytanie w tej sprawie w trybie dostępu do informacji publicznej. "Tak, żebyśmy przed wyborami jeszcze mieli fakty i odpowiedź na to, czy firmy, które obsługiwały takie akcje jak "Zimny Lech", "Nie płaczę po papieżu", takie akcje jak obsługa medialna i informacyjna akcji "Czajka", takie rzeczy jak strajk nauczycieli - to są firmy, które są powiązane również z kampaniami wyborczymi kandydatów PO (...) - pracują w ratuszu" - mówiła radna. Semeniuk dodała, że ze względu na ochronę danych osobowych nie może ujawniać, o jakich osobach mowa. Wskazała jednak, że chodzi o "dwie potężne firmy eventowo-marketingowe", z którymi związany jest "szereg pracowników - byłych i obecnych warszawskiego ratusza". Radny Dariusz Lasocki przekonywał, że w stołecznym Biurze Marketingu pracuje prawdopodobnie kilka osób, które "w sposób niewybredny, bardzo brutalny atakują posłów, senatorów, członków rządu". "Chcemy powiedzieć, jako mieszkańcy m.st. Warszawy, że nie wyrażamy zgody na to, żeby fala hejtu i ścieku, jaki leci w mediach społecznościowych, wydobywała się z tego budynku, w którym prawdopodobnie pracują osoby, które świadczą usługi i dla partii politycznej PO, i dla samego pana prezydenta" - mówił. W ramach happeningu, radny przykleił na tabliczce informacyjnej na Urzędzie Miasta naklejkę zmieniającą jego nazwę na "Urząd Hejtu Warszawy". Następnie oboje radni udali się do sekretariatu Biura Marketingu, by wręczyć urzędnikom butelkę soku z buraka. "Ten zdrowy sok z buraka można wypić i można po nim poczuć się lepiej. A to, co przedstawiała strona "SokzBuraka", nie powinno zaistnieć w sferze publicznej" - podkreślił Lasocki. Zaznaczył przy tym, że prezydent miasta powinien "diametralnie odciąć się" od osób związanych z tych profilem. Jednocześnie zwrócił się z apelem do kandydatki KO na premiera Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, by poinformowała, że takie osoby nie pracują ani dla niej, ani dla sztabu Koalicji Obywatelskiej.