Jak informuje policja, mężczyzna w weekend podjechał pod jeden z komisariatów. Była noc, zaczął trąbić klaksonem. W ten sposób chciał ściągnąć w okolice auta jak najwięcej policjantów. Na całe szczęście nie doszło do eksplozji. Mężczyzna został obezwładniony i trafił do policyjnego aresztu. "Materiały zabezpieczone do sprawy wskazują jednoznacznie na planowanie zabójstwa policjantów. Zdecydowane kroki podjęła prokuratura. Wnioskowano o areszt dla mężczyzny. Sąd przychylił się do tego wniosku, stosując taki środek zapobiegawczy na okres trzech miesięcy" - informuje policja. Jak powiedział Interii nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, zagrożenie było duże i nie dotyczyło tylko policjantów, ale także mieszkańców okolicznych bloków. - Siła rażenia materiałów wybuchowych dotyczyła kilkunastu metrów. Policjanci na pewno by nie przeżyli - powiedział nadkomisarz Sylwester Marczak. Nie chciał jednak udzielić informacji na temat tego, w jakiej części Warszawy planowany był zamach. Marczak dodał, że wybuch był "bardzo realny", a zatrzymany 23-latek był już wcześniej znany policji i notowany. Mężczyzna prawdopodobnie planował wysadzić w powietrze również samego siebie. Według nieoficjalnych informacji w jego aucie były butle z gazem. Policja na Twitterze zamieściła także wpis o groźbach i hejcie wobec policjantów. "Ostatnie tygodnie to niebywały hejt skierowany wobec policjantów. Mieliśmy do czynienia z groźbami, które były kierowane nie tylko do nich, ale również ich rodzin. Tym razem mamy jednak do czynienia z realnym zagrożeniem życia policjantów". Rzeczniczka warszawskiej Prokuratury Okręgowej Aleksandra Skrzyniarz przekazała Polskiej Agencji Prasowej, że 23-letni Piotr M. usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa funkcjonariuszy policji, do czego się nie przyznał. Zdarzenie, w związku z którym usłyszał zarzut, miało miejsce w nocy z 5 na 6 grudnia. Mężczyzna przebywa obecnie w areszcie.