- Około półtora miesiąca temu na policyjną infolinię 0-800-120-148 otrzymaliśmy informację, że na jednej z wołomińskich posesji rozbierane są kradzione samochody. Specgrupa do walki z kradzieżami pojazdów "Gepard" rozpoczęła obserwację - powiedział dzisiaj Dariusz Janas, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji. Funkcjonariusze ustalili, że procederem zajmują się trzej bracia W. - Dariusz, Andrzej i Marek oraz ich znajomy Piotr Ł. Szajka działała pod szyldem należącej do Dariusza W. firmy "Darek", która handlowała częściami na warszawskim Żeraniu i Słomczynie. - Wkroczyliśmy do akcji wczoraj w trzech miejscach równocześnie - w jednym z warszawskich mieszkań, w hurtowni z częściami oraz na posesji w Wołominie - powiedział Janas. Okazało się, że niektóre pocięte na części samochody tak naprawdę nie zostały skradzione. To sugeruje, że właściciele chcąc pozbyć się niezbyt chodliwych, japońskich aut - bo właśnie takimi zajmowano się w Wołominie - sprzedawali je paserom za niewielkie kwoty a potem wyłudzali pieniądze z ubezpieczenia: - Jest to tzw. typowa "zgłoszeniówka" i jest to wykorzystanie zarobku z firm ubezpieczeniowych. Właściciel sprzedaje samochód. Jest on rozebrany. Gdy ma pewność, że tego samochodu już w całości nie ma - zgłasza, że został mu skradziony - powiedział Dariusz Janas z Komendy Stołecznej. Dodaje on, że ludzie którzy w ten sposób oszukiwali firmy ubezpieczeniowe nie unikną odpowiedzialności. - Zatrzymani złodzieje, zatrzymani paserzy w większości chcąc bronić siebie, informują nas, że samochody nie pochodzą z kradzieży a zostały legalnie kupione od właścicieli i to właściciele zgłaszają dopiero kradzież samochodu i to oni ponoszą główną odpowiedzialność karną - dodał Janas. Pierwszych zatrzymanych właścicieli tak "skradzionych" samochodów możemy spodziewać się w ciągu kilku najbliższych dni.