"Zwracamy się do środowiska PO w Warszawie z ofertą podjęcia rozmów politycznych o przyszłości Rady Warszawy i naszego miasta. Warszawa potrzebuje sprawnych i stabilnych rządów. Składamy tę propozycję dzisiaj, na trzy miesiące przed wyborami (samorządowymi), i apelujemy do środowiska warszawskiej PO o udział w porozumieniu, które będzie korzystne dla rozwoju Warszawy" - czytamy w apelu PiS. Jak powiedział prezes Warszawskiego Zarządu Regionalnego PiS Wojciech Dąbrowski, PiS chciałoby rozpocząć rozmowy z PO na temat programu dla miasta, współpracy w Radzie Warszawy oraz w radach i zarządach dzielnic. - Jeśli chodzi o zarząd miasta, będzie to w kompetencji przyszłego prezydenta Warszawy. Mamy nadzieję, że to będzie Kazimierz Marcinkiewicz. On będzie sobie dobierał sam współpracowników - powiedział Dąbrowski. Jak dodał, oferta współpracy nie dotyczy tylko PO, ale także "innych sił politycznych, którym leży na celu dobro i rozwój miasta". - Wyłączamy tylko postkomunistów, bo z nimi nie zamierzamy współpracować - zaznaczył Dąbrowski. Wykluczył jednocześnie tworzenie wspólnych list wyborczych z PO. - Będziemy startowali samodzielnie i naszym kandydatem na prezydenta Warszawy jest Kazimierz Marcinkiewicz - podkreślił Dąbrowski. W apelu napisano, że PiS "z niekłamaną troską obserwuje dryfowanie PO w stronę SLD". "Uważamy, że partia, która ma korzenie solidarnościowe, nie może swoim autorytetem odbudowywać pozycji postkomunistów" - czytamy w nim. W swoim apelu PiS zapewnia, że nie jest jego celem prowadzenie kampanii negatywnej. Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że PO "nie da się nabrać" na apel PiS. - Zwłaszcza że pełną parą idą prace nad ordynacją wyborczą, która ma spowodować, żeby była koalicja na szczeblu samorządowym PiS z LPR i Samoobroną - powiedziała posłanka PO. Zaznaczyła, że "to mieszkańcy zdecydują w wyborach, komu dać kredyt zaufania, a dopiero później partie będą musiały się dogadać". Apel PiS Gronkiewicz-Waltz porównała do gestu Kazimierza Marcinkiewicza, który wezwał sejmową komisję ds. banków i nadzoru bankowego do nieprzesłuchiwania jego kontrkandydatów podczas kampanii samorządowej. - Miło z jego strony, ale z tego, co wiem, to on też ma być świadkiem w komisji bankowej - skomentowała działanie Marcinkiewicza. Kandydatka na prezydenta Warszawy uważa, że PiS chodzi o wmówienie wszystkim, że Platforma "zerka w stronę SLD, chociaż to PiS jest w koalicji z Samoobroną, która jest takim twardym elementem lewicy, jeszcze twardszym niż SLD". Gronkiewicz-Waltz zaznaczyła, że warszawski oddział partii jest mocny. Dowodem na to ma być zwycięstwo PO w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych w Warszawie. - To raczej PiS próbuje namieszać w naszej taktyce - podkreśliła. Także zdaniem szefowej warszawskiej PO Małgorzaty Kidawy- Błońskiej, apel PiS nie jest wynikiem szczerej troski. - To element kampanii wyborczej PiS. My prowadzimy swoją kampanię i nie będziemy aktorami w ich teatrze - powiedziała w piątek szefowa warszawskiej PO. - Czy kiedykolwiek ktoś z PO w Warszawie mówił, że idziemy w stronę SLD? Nigdy. Zawsze to mówi PiS - argumentowała Kidawa-Błońska. Jak dodała, "PiS powinien zająć się swoimi problemami". - O koalicjach rozmawia się po wyborach. Mamy bardzo dobrego kandydata, mamy dobry program. My właśnie prowadzimy pozytywną kampanię - czego dowodem jest dzisiejsza konferencja Hanny Gronkiewicz-Waltz. I będziemy to robić dalej. To, że PiS się tak zachowuje, oznacza, że czują się zagrożeni - oceniła szefowa warszawskiej PO.