Mimo przedstawienia zarzutów Julian M. został zwolniony z aresztu i przed sądem będzie odpowiadał z wolnej stopy. Jeśli okaże się winny, poza więzieniem grozi mu także utrata pracy. Dlaczego? Ponieważ nerwowy kierowca na co dzień orzeka w warszawskim kolegium do spraw wykroczeń. Skazujący wyrok na zawsze pozbawiłby go możliwości sądzenia. Awantura na przejściu zakończyła się szarpaniną, podczas której Julian M. najpierw strzelał do przechodnia z pistoletu gazowego a później ugodził go nożem w czoło. - Po wykonaniu wszystkich czynności, m.in. postawieniu zarzutów, Julian M. został zwolniony. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że miał pozwolenie na broń gazową - powiedział Krzysztof Hajdasz z komendy stołecznej. Czynności te to m.in. przesłuchanie kilkudziesięciu świadków. Dzięki nim udało się wyjaśnić, że to najprawdopodobniej pieszy rozpoczął awanturę. Był pod wpływem alkoholu, wszedł na jezdnię na czerwonym świetle, a gdy kierowca zaczął trąbić uderzał pięściami w dach mercedesa i szarpiąc za klamkę, próbował wyciągnąć go z auta.