Policja przesłuchała już obie kobiety i uznała doniesienie za wiarygodne. Teraz przez MSZ domaga się wyjaśnień od tureckiego ambasadora. Dziś MSZ oficjalne wystąpi o odpowiedź do ambasady Turcji. Ambasador musi się ustosunkować do zarzutów policjantów. - Wszystko wskazuje na to, że w zdarzeniu uczestniczył pojazd na numerach dyplomatycznych i to wszystko co można powiedzieć - powiedział podkomisarz Adam Jasiński ze stołecznej policji. Pomoc Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tej sprawie jest konieczna. Policja nie może bowiem wkraczać na teren przedstawicielstw dyplomatycznych. Na razie funkcjonariuszom nie udało się nawet ustalić, kim był ów mężczyzna. Kobieta podczas przesłuchania na policji zarzuciła kierowcy samochodu należącego do tureckiej placówki dyplomatycznej uprowadzenie i gwałt na terenie ambasady tureckiej. - Przesłuchiwana kobieta stwierdziła, że została uprowadzona przy ulicy Wspólnej w Warszawie, wywieziona na teren jednej z placówek dyplomatycznych i zgwałcona - powiedział Jasiński. Kobieta uciekła, gdy wywożono ją z ambasady. Na jednym ze skrzyżowań, gdy samochód zatrzymał się na czerwony świetle, wyskoczyła z samochodu i weszła do drugiego, stojącego obok auta. Poprosiła o pomoc mężczyznę i kobietę znajdujących się w tym wozie. Kobieta próbowała interweniować i zatrzymać turecki samochód. Widząc to, jego kierowca ruszył gwałtownie, potrącił interweniującą i pojechał do ambasady. Początkowo samochód stał przed budynkiem placówki. Później, gdy przed ambasadę przyjeżdżała policja, ktoś wjechał nim na teren przedstawicielstwa dyplomatycznego.