Natomiast losy klauzuli o "natychmiastowej wykonalności", którą statut był opatrzony, zostaną wyjaśnione jutro. Klauzula ta pozwala na natychmiastową zmianę władz uczelni, dlatego została zaskarżona przez dotychczasowego rektora. Władze Szkoły twierdzą, że pozbawia ich ona możliwości odwołania się od niesłusznej decyzji. Jeśli klauzula zostanie uchylona, stare władze uczelni wrócą na swoje stanowiska i pozostaną na nich dopóki awantura o statut nie zostanie rozstrzygnięta przez NSA. Jednak zanim to nastąpi, upłynie sporo czasu, a co ważniejsze - prawdopodobnie do tej pory przestanie istnieć druga strona konfliktu, czyli fundacja założycielska. Przestanie istnieć, gdyż władze uczelni jakiś czas temu złożyły wniosek o jej upadłość, który będzie rozpatrywany już za dwa tygodnie. Fundacja nie ma w tej chwili własnych pieniędzy i być może właśnie dlatego jej przedstawiciele tak pilnie śledzą operacje na kontach bankowych szkoły. - Pierwszego dnia po tym, jak panowie dowiedzieli się, że zostali odwołani ze stanowisk, zostały kompletnie wyczyszczone bankowe konta tej szkoły - wszystkie pieniądze zostały przelane na inne konta - mówi przedstawiciel nowych władz uczelni. Chodzi tu o około 90 milionów złotych rocznie, a od uchylenia lub podtrzymania klauzuli "natychmiastowej wykonalności" zależy, kto będzie miał prawo tymi gigantycznymi pieniędzmi zarządzać. Niestety, nikt nie myśli o tym, że już za dwa tygodnie kończy się licencja na działalność szkoły. Co się wtedy stanie z 9 tysiącami studentów, którzy za naukę płacą 10 tysięcy złotych rocznie? Posłuchaj relacji warszawskiej reporterki radia RMF, Agnieszki Burzyńskiej: