Powodem takich wizyt ma być "sprawdzenie zagęszczenia lokalowego". Dyrekcja Wydziału Lokalowego Gminy Centrum potwierdza, że takie wizyty nie są niczym nadzwyczajnym. Przyznają jednak, że przeszukiwanie osobistych rzeczy jest przekroczeniem uprawnień, jakimi dysponują urzędnicy. - Wizja taka może być przeprowadzona w samym lokalu i poprzez obejrzenie takiego lokalu można stwierdzić, czy w takim lokalu zamieszkuje jedna, dwie, czy trzy osoby. Może to być także rozpytanie sąsiadów, czy dana osoba mieszka, czy jest widywana, czy oni ją znają - powiedziała sieci RMF FM dyrektorka wydziału Krystyna Czerwińska. Dodała, że nie ma jednoznacznego przepisu uprawniającego do - jak to nazwała "wizji lokalowych" - ale też nie ma innego sposobu na sprawdzenie, czy dana osoba mieszka w lokalu czy też nie. Przypominamy: lokatorzy nie mają obowiązku wpuszczać do swego mieszkania takich kontroli. - Ludziom się wydaje, że jeżeli urzędnik stoi na progu mieszkania, to oni muszą go wpuścić. Nic bardziej mylnego. Ludzie nie potrafią się bronić. Nie potrafią powiedzieć: "do widzenia, pan łamie prawo" - powiedziała sieci RMF FM Julia Pitera, radna Miasta Stołecznego i wiceszefowa Transparency International. Dodaje, że niestety większość Polaków wychodzi z założenia, iż urzędnik może wszystko.