Jeśli dziecko w nocy pilnie potrzebuje pomocy okulisty, z drobnymi urazami, np. zaprószeniem oka można udać się na ostry dyżur dla dorosłych - rotacyjnie są w kilku szpitalach. Problem pojawia się, gdy uraz jest naprawdę poważny i dziecko wymaga pomocy chirurga. Wtedy na operację okulistyczną trzeba dziecko przesłać - i to dosłownie, bo śmigłowcem LPR-u - do innego miasta. Najmłodsze dzieci są jednak przesyłane do ośrodków pozawarszawskich, gdzie są oddziały dziecięce, gdzie anestezjologicznie i chirurgicznie mogą być zaopatrzone - mówi prof. Iwona Liberek, mazowiecki konsultant w dziedzinie okulistyki. Jak przyznaje, to kuriozalna sytuacja, ale obecnie jedyna możliwa. Żaden szpital dziecięcy w Warszawie nie chce, ale też nie może otworzyć ostrego dyżuru okulistycznego dla dzieci. Dramatycznie brakuje okulistów. - Ogłaszaliśmy dwa konkursy naborowe. Nikt z okulistów się nie zgłosił - dodaje Liberek. Rzecznik Centrum Zdrowia Dziecka Paweł Trzciński podkreśla, że jest i drugi problem - finansowy. Ostry dyżur dla szpitala to generowanie strat. Jego utrzymanie jest bardzo kosztowne, podczas gdy zdarza się, że przez cały rok trafia na niego zaledwie kilku pacjentów.